niedziela, 15 lutego 2015

Witam was...
Przynoszę wam smutną wiadomość.
Podczas zapisywania nowego rozdziału, komputer odmówił mi posłuszeństwa i zawiesił się na chwilę. W wyniku tej awarii, rozdział poszedł do Zakazanego Lasu i już nie wróci.
Z tego powodu muszę napisać go jeszcze raz więc nie wstawię go dzisiaj.
Może jutro się uda...
Trzymajcie kciuki
Przepraszam :(
W-Żałobie-Panna-Riddle

czwartek, 5 lutego 2015

Hejooo!!!

Dzisiaj jestem coś nad aktywna na blogu :D
Mam do was pytanie.
Czy ktoś chciałby, bym utworzyła stronkę (na blogu oczywiście) z moimi szkicami(będą to głównie postaci z Harry'ego, ale nie tylko)? Co prawda to nie Picasso, no ale liczą się chęci. Co wy na to? Jeśli tak, to będą możliwe rysunki na zamówienie(z dedykiem :D)
Proszę o odpowiedź w komentarzu, chcę się upewnić, czy nie wysilam się na darmo.

Liebster Blog Award (2)

Zostałam po raz drugi nominowana do nagrody Liebster Blog Award, tym razem przez Artemidę z:
timefliesfaster.blogspot.com, za co serdecznie Ci dziękuję.

Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o nielicznej liczbie wyświetleń, co daje możliwość ich rozpowszechniania.  Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od bloggera, który Cię nominował. Następnie Ty nominujesz 11 osób i zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować osoby, która Cię nominowała.

A teraz pytania:
1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
Chęć sprawdzenia się. Chciałam doskonalić się w pisaniu, oraz, by ktoś wytknął mi błedy, które popełniam.
2. Z jakim żywiołem się utożsamiasz?
Woda- jestem wodnikiem, więc to oczywiste, poza tym kocham ten żywioł.
3. Twoja największa wada?
Najpierw mówię, potem myślę- często przez to komplikuję sobie życie.
4. Jak wiele jesteś w stanie zrobić, by osiągnąć sukces?
Nie mam pojęcia. Jeszcze nie wyznaczyłam granicy, jednak nie skalam się popełnieniem rzeczy niemoralnej.
5. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Nie. Tak. Nie wiem. Czasem wystarczy jedno spojrzenie w oczy, by znaleźć tego jedynego.
6. Co najgorszego może spotkać człowieka w życiu?
Życie bez żadnej przyjemności – o marności.
7. Jakim mottem kierujesz się w życiu?
Moje motta są zbyt niedorzeczne, by je przytaczać.
8. Czy chciałabyś/byś żyć wiecznie?
Chciałabym, jednak gdybym mogła cofnąć się w czasie, to byłoby super.
9. Czy jest ktoś, kogo kochasz na tyle, by oddać za tę osobę życie?
Tak, jednak pozwólcie mi zachować w tajemnicy, kto to jest.
10. Czego nigdy byś nie zrobił/a?
Na pewno nie zdradziłabym ukochanych.
11. Czy poznałeś/łaś smak prawdziwej miłości?
Nie…


No to teraz wasza kolej:
1)      Co jest twoją pasją?
2)      Masz jakieś motto życiowe? Jakie?
3)      Co byś zrobił/ła, gdybyś dowiedział/a się, że za dwa miesiące umrzesz?
4)      W jakich czasach chciałbyś/chciałabyś żyć?
5)      Co jest dla ciebie najważniejsze?
6)      Jaką książkę mógłbyś/mogłabyś mi polecić?
7)      Twoja ulubiona postać fikcyjna?
8)      Co wolisz dzień czy noc?
9)      Masz zwierzęta?
10)   Czekolada vs lody?
11)   Jeśli złapałbyś/złapałabyś złotą rybkę, która za wypuszczenie podarowałaby ci 3 życzenia, to co by to było?


Nominuję:

Liebster Blog Award

Zostałam nominowana przez Ginger z:
 http://hp-i-pdp.blogspot.com/
Serdecznie ci dziękuję za docenienie mnie, to wiele dla mnie znaczy.
Zasady:
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o nielicznej liczbie wyświetleń, co daje możliwość ich rozpowszechniania.  Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od bloggera, który Cię nominował. Następnie Ty nominujesz 11 osób i zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować osoby, która Cię nominowała.

Pytania, które otrzymałam:
1) Masz rodzeństwo?
- Mam o siedemnaście lat starszą siostrę i o trzynaście lat starszego brata. Wiem, dość spora różnica wieku, ale przynajmniej nie miałam z nimi wielu kłótni :D
2) Twoja ulubiona książka?
- Trudno powiedzieć, ponieważ dużo czytam i natrafiłam na wiele genialnych książek.
3) Ulubiony film?
- Moim ulubionym filmem jest „Taxi”, jednak która część jest najfajniejsza, to kwestia sporna.
4) Ulubiony aktor/aktorka?
- Zdecydowanie Jason Statham.
5) Czy zgadzasz się z twierdzeniem, że "czas leczy rany"?
- Zależy jak poważna jest rana. Niektóre rany czas jedynie łagodzi ból.
6) Co byś zrobił/a gdybyś wygrał/a w Lotto?
- Zwariowałabym XD
7) Co cenisz w ludziach?
- Szczerość, ponieważ lepsza jest bolesna prawda, niż słodkie kłamstwo.
8) Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?
- Smerfy :D
9) Ostatni film jaki oglądałeś/aś?
- „Rogi”, uśmiałam się do łez.
10) Co robiłaś/eś zanim zaczęłaś/eś odpisywać?
- Sprzątałam pokój. Syzyfowa praca :b
11) Ulubiony zespół, piosenkarz lub piosenkarka?
- Kocham muzykę, jednak słucham niemal wszystkiego, co wpadnie mi w ucho. Jestem osobą zmienną w tym temacie, więc niemożliwym dla mnie jest na stałe przywiązanie się do tego rodzaju artysty/zespołu.



Moje pytania:
1)      Ulubiona książka?
2)      Ulubiona postać fikcyjna?
3)      Ulubiony film?
4)      Jeśli miałbyś/miałabyś wybrać pomiędzy pokojem na świecie a pójściem do Hogwartu to, do którego domu chciałbyś/chciałabyś się dostać?
5)      Kim chciałbyś/chciałabyś być w przyszłości?
6)      Twoje marzenie z dzieciństwa?
7)      Twój ulubiony cytat z książki?
8)      Co według ciebie jest najważniejsze w życiu?
9)      Kierujesz się sercem czy rozumem?
10)  Jaki jest twój lęk?
11)  Masz jakiś talent? Co to jest?


Nominuję:

  

niedziela, 1 lutego 2015

Najmocniej was przepraszam, miałam wstawić rozdział wczoraj, ale wena postanowiła sobie ze mnie zażartować i w najgorszym momencie odmówiła posłuszeństwa. Przepraszam za błędy, o ile takowe są, ale nie chciałam was trzymać w niepewności i wstawiam niesprawdzony.
Lana – wszystko w swoim czasie. Nie bój się, mam zamiar wstawić wspomnienie w najbliższych rozdziałach – jeszcze nie wiem, kiedy.
Dagmara Biernat- miło zaskoczył mnie twój komentarz. Cieszę się, że ci się podoba, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz dzisiejszym rozdziałem.
Ginger – dziękuję za nominację, w wolnym czasie pojawi się notka w związku z tym.

Ferie i u mnie się zaczęły, więc przewiduję, że coś napiszę.

Miłego czytania.


Rozdział 16
WTF?!!?!



- Hogsmeade?

Jego oczom ukazało się tak znajome miasteczko, że prawie odetchnął z ulgą. Zaczął iść w stronę sklepów, cały czas wypatrując niebezpieczeństwa. W końcu, tak naprawdę nie jest w swoim czasie.

Będąc już blisko centrum, oglądał się na ludzi. Był cholernie ciekawy, kto wygra wojnę i jak odbije się to na społeczeństwie. Czy żyją z przeczuciem, że w każdej chwili mogą zginąć?

To, co zaskoczyło go, to tłum ludzi idących główną ścieżką prowadzonych przez kobietę. Większość miała na sobie mugolskie ubranie jednak nieliczni nosili czarodziejskie szaty. Kobieta coś do nich mówiła w obcym dla niego języku. Co tu się dzieje? Czy to… wycieczka? Grupa ominęła go nie zwracając na niego uwagi. Lekko oszołomiony, nie wiedział, kiedy się zatrzymał, więc ruszył dalej.

Z kamienną twarzą przemierzał tak znane mu uliczki zauważając, że większość z nich została odbudowana na nowo. Z lekkim rozczarowaniem spoglądał na otoczenie żałując, że zostało zmienione, ponieważ szczerze lubił ten staroświecki klimat, te zabytkowe budynki, które przeżyły swoje lata, ta atmosfera…

Przemierzając pozornie znajome miejsce jego uwaga została zwrócona na wystawę w księgarni. Zaskoczenie zmieniło się w przerażenie, gdy ujrzał tytuł książki na okładce. Tam tłustym drukiem było napisane jego nazwisko. Lekko spanikowany wszedł do księgarni, gdy usłyszał głos Snape’a.

- Potter!!!

Nie na żarty przerażony zaczął chaotycznie rozglądać się po pomieszczeniu, gdy w cieniu ujrzał sylwetkę znienawidzonego nauczyciela.

- 10 punktów od Gryffindoru!

Podszedł nieco bliżej uważnie stawiając stopy. Czy już do końca życia Snape będzie go prześladował?

Już miał zacząć się tłumaczyć, kiedy ujrzał rzekomego nauczyciela. Jego źrenice rozszerzyły się a już po chwili on sam zaczął się niekontrolowanie śmiać. Tam, zamiast czarodzieja stał jego tekturowy odpowiednik, mówiąc, gdy tylko ktoś wchodził do sklepu. Po chwili uspokoił się, zauważając, że nikt nie zwrócił na niego szczególnej uwagi.

Książka, a raczej cała ich seria, którą widział na wystawie stała na półce. Zaczął je oglądać, czytając fragmenty. Ku jego przerażeniu, książka opowiadała o JEGO życiu! Kilka faktów nie zgadzało się z prawdą, ale to i tak nigdy nie powinno się znaleźć w żadnej książce!!!

Gdy przeglądał już szósty tom, obok niego przeszło dwóch chłopców.

- Jeju, ale ja bym chciał być czarodziejem!

- Nooo, a ja chciałbym spotkać Harry’ego Pottera.

- Ale by było fajnie.

Rozmowa chłopców wmieszała się z hałasem w księgarni. Jednak tyle wystarczyło, by Harry zorientował się, gdzie dokładnie się znajduje. Świat mugoli… odkryli nas. O cholera.

Teraz wszystko złączyło się w jedną całość. Inne domki, wycieczki, papierowy Snape… i ta książka!

Z kamienną twarzą wziął do ręki ostatnią część i zaczął wetować. Doszedł do ostatnich rozdziałów i zabrał się za czytanie.

- CO??? Zabiłem własnego ojca? – szybko zamknął się, gdy stwierdził, że powiedział to głośno. Spanikowany zaczął rozglądać się wokół, sprawdzając, czy nikt nie usłyszał jego wybuchu. Ku jego nieszczęściu, dokładnie za nim stał chłopiec z fasolkami wszystkich smaków. Miał może z osiem lat, z czarnymi, roztrzepanymi włoskami i niebieskimi oczkami, które wyrażały szok. Harry widząc go musiał się lekko uśmiechnąć. Z jego szczuplutką sylwetką mógłby być jego młodszą wersją. Jego uśmiech stał się tajemniczy, gdy przystawiał palec do ust sygnalizując milczenie. Chłopczyk z otwartą buzią tylko pokiwał głową.

- Daniel!!! – brunet odwrócił się na dźwięk głosu matki, jednak, gdy odwrócił się, by pożegnać czarodzieja, tego już nie było.

***

Szedł ścieżką prowadzącą do wrzeszczącej chaty. Zastanawiał się, czy ją też zrekonstruowali. Zastanawiał się, gdzie dokładnie się znajduje. Powietrze było zupełnie inne niż w Anglii, ale równie dobrze mogłoby to być spowodowane wędrówką w czasie. Było też cieplej, słońce nie miało żadnych przeszkód, by oświetlać całe miasteczko. Powietrze było suche, za suche jak na Anglię.

Harry obejrzał się, czy nikogo nie ma w pobliżu, po czym rzucił na siebie zaklęcie kameleona. Po upewnieniu się, że nikt go nie zobaczy, rzucił proste zaklęcie lokalizacji.

O kurwa, jestem na Florydzie. To jest pieprzona Ameryka.

Skonfundowany, wszedł do wrzeszczącej chaty, która tylko na zewnątrz wyglądała podobnie. W środku było zupełnie inaczej. Tandetne podróby mebli smętnie stały, zniechęcając do zwiedzania.

Miał mieszane uczucia. Był przerażony myślą, że mugole poznają jego historię, jednak trochę mu ulżyło, że nie dowiedzieli się wszystkiego. A może myślą, że to fikcja? Że to zmyślony świat, w którym człowiek może się zatracić.

Nawet nie zorientował się, że wyszedł z chaty i skierował się do miasta. Dobra, koniec rozmyślań, czas znaleźć pieczątkę i wracać do siebie.

Zaczął chodzić po różnych sklepach, w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki. Niestety, łatwiej mówić niż zrobić. Zrezygnowany, skierował się w stronę jeziora, gdy usłyszał swoje imię. Dla niepoznaki odwrócił się dopiero po paru sekundach. Przy kawiarni stały dwie kobiety. Pierwsza, ubrana w letnią sukienkę i wysokie obcasy, uśmiechała się do niego. Gdy zobaczyła, że ten na nią patrzy, pomachała do niego. Druga, białowłosa, siedziała przy stoliku. Jej wzrok był nieobecny, skierowany gdzieś na prawo od Harry’ego. Ubrana w zwiewną tunikę i buty na koturnie.

Niepewnie, podszedł do nich. Jego wzrok stał się czujny. Przygotowywał się na najgorsze.

- Harry, nie wstydź się nas, ja nie gryzę, przynajmniej nie przy ludziach. – powiedziała, mrugając oczkiem. Harry myślał, że jest szatynką, jednak dopiero, gdy podszedł bliżej, zauważył, że ma mnóstwo warkoczyków o najróżniejszej barwie brązu.

- Skąd mnie znasz?

- Oj Harruś, Harruś, ja wiem wszystko.

- Nie schlebiaj sobie, gdyby nie ja, nie wiedziałabyś nawet jak wygląda a co dopiero jakiekolwiek informacje o nim.

- Oj, cicho, dlaczego wszystko psujesz!

- Tylko stwierdzam fakt.

- Jak ja ci zaraz…

- Dobra, porozmawiamy później, młody słucha.

- Ty mi się teraz młodym nie będziesz usprawiedliwiać. – odfuknęła i odwróciła się tyłem do białowłosej. – No, Harry, a teraz konkrety. Znajdujesz się w Orlando na Florydzie, co już pewnie zdążyłeś zauważyć. Jest rok 2014, co oznacza, że przeniosłeś się 18 lat w przyszłość, ale to już tak na marginesie. Wiemy, z jakiego powodu tu jesteś. Ach, Syriusz…

- Dobra, przestań paplać, bo na targ cię wyśle. Trzymaj Harry – powiedziała, podając mu sygnet – gdy wrócisz do swoich czasów, znak powinien się pojawić. Nie będzie piekł tak jak poprzedni. Jednak proszę cię, nie zdejmuj go. Będzie cię chronił.

- Gdy będziesz gotowy, zacznie gadać o jakiejś tam przepowiedni, ale na razie nie przejmuj się tym. Masz jeszcze pięć stempelków do znalezienia. No, a teraz możemy powrócić do naszej kłótni?

- Harry, pamiętaj – powiedziała nieobecnym głosem białowłosa. Harry dopiero teraz się jej przyjrzał. Miała niebywałe, nieco przerażające oczy. Brak źrenicy, jedynie z złotą obwódką. Były skierowane gdzieś w miasto. Harry wywnioskował z tego, że jest niewidoma. Jednak gdy odezwała się, skierowała wzrok wprost na niego – nie ufaj nikomu.

***

Harry nie wiedział, co o tym myśleć. Bezmyślnie obracał na palcu pierścień, który dostał od nieznajomej. Nawet nie wiedział, jak się nazywały. Coś jednak kazało mu im zaufać. Nie wiedział jeszcze, co mu los zgotował…

***

Evan siedział właśnie w gabinecie Czarnego Pana, omawiając plany na najbliższą przyszłość. Już niedługo miał ujawnić się w czarodziejskim świecie. Na wpół słuchał monologu Lorda. Od pamiętnej walki w Sali treningowej, jego myśli zajmował pewien młodzieniec. Co go podkusiło, żeby próbować pocałować Czarnego Księcia? Idiota, idiota, IDIOTA!!!

Właśnie miał wstawać z zajmowanego miejsca, kiedy poczuł nieprzyjemne pulsowanie głowy. Jego zmysł zabójcy zareagował natychmiast. Błyskawicznie cofnął się pod drzwi, rzucając zaklęcie kameleona. W samą porę, ponieważ w miejscu, gdzie był przed sekundą, zaczęło pulsować zielone światło. Impuls energii przeszedł przez cały gabinet, po czym zniknął bez śladu. Gdy już wzrok przyzwyczaił się do otoczenia po oślepieniu, skierował się na niego. na środku pomieszczenia, na jednym kolanie, klęczał Czarny Książe…

czwartek, 1 stycznia 2015

Czeeeść!!!

Szczęśliwego Nowego Roku!!!
Życzę wam dużo zdrowia, szczęścia i miłości oraz byście mieli duuużo cierpliwości z moją nieregularnością.
Przepraszam was, że się nie odzywałam, wiem, zasługuję przynajmniej na spalenie na stosie.
Niestety nie wiem, kiedy wstawię nowy rozdział, mam straszne urwanie w szkole. Postaram się jednak wstawić coś do końca stycznia, chociaż niczego nie obiecuję.
Pozdrawiam Panna Riddle

niedziela, 19 października 2014

W końcu udało się!!! Wstawiam kolejny rozdział, który dedykuję Ginger oraz Belli. Dziękuję wszystkim za wsparcie oraz za to, że jeszcze tu zaglądacie...
Nie zanudzając, życzę miłego czytania :D

Rozdział 15
Hogsmeade?

Harry czuł nieprzyjemne pulsowanie w okolicy pleców, jednak nie przejął się tym za bardzo. W końcu nie pierwszy raz zasypiał w miejscach, które nie są przeznaczone do spania. Powoli otworzył oczy, uświadamiając sobie, że leży na podłodze w swoim salonie. Ostrożnie podniósł się na nogi, próbując przypomnieć sobie, co robił poprzedniego dnia. Ach, no tak… Bułgaria.

Dopiero po chwili uświadomił sobie, że coś jest nie tak. Co się stało? Dlaczego tu jestem? Jak wróciłem? Gdzie jest jakiś kamyk, albo coś, co pomoże w uratowaniu Syriusza? Nie, nie, nie, nie, NIE!!! To nie może być prawda! Czy to wszystko poszło na marne?

Jego oczy zaszkliły się, a o sam padł na kolana. Syriuszu, przepraszam.


***

Kwatera Główna Zakonu Feniksa jeszcze nigdy nie była tak spokojna, kiedy przebywał w niej Albus Dumbledore.

Wyżej wspomniany siedział samotnie w kuchni, popijając herbatkę.

Pił herbatkę zajadając jego ulubione cytrynowe dropsy.

Myślał.

Myślał o czarnowłosym chłopcu.

- Gdzie jesteś, Harry…


***


- Że co!?

Głośny ryk przerwał ciszę w gabinecie najpotężniejszego czarnoksiężnika tych czasów.

- Uspokój się do cholery i słuchaj. Musisz przenieść się do przyszłości.

- Ja pierdolę

- Nie pierdol, bo rodzinę powiększysz

- A co, nie chcesz wnuka?

- Dobra, dobra, nie zmieniaj tematu. Na pewno dobrze sprawdziłeś, nic nie było?

- Tak, gdy się obudziłem, leżałem na podłodze. Jedynie medalion miałem na szyi. Może to o niego chodziło?

Harry błyskawicznie wyciągnął omawiany przedmiot, po czym zaczął oglądać go z każdej strony, jednak po chwili rzucił go na biurko zrezygnowany.

Riddle podszedł do biurka, na którym leżał medalion. Wyciągnął rękę nad nim, ale go nie dotknął. Po chwili zwrócił swój wzrok na towarzysza.

- Dlaczego siedzisz, jakbyś miał kij w dupie?

- Co? A, nieważne. Chyba źle spałem. Plecy mnie bolą jak cholera.

- Pokaż mi je.

- To nic takiego.

- Harry, zdejmij koszulkę.

Wwiercający się w niego wzrok nie dawał za wygraną. Zrezygnowany młodzieniec podwinął cienki materiał, by całkowicie go z siebie zdjąć.

Voldemort błyskawicznie znalazł się zaraz za nim. Ciche syknięcie zaniepokoiło młodego Riddle’a. Tom, jakby obudzony z letargu, wyczarował dwa lustra stojące pomiędzy nimi. Harry z przerażeniem patrzył na swoje plecy. Na prawej łopatce znajdował się około dwu calowy czarny znak przypominający spłaszczone na prawą stronę koło. Na górze znajdowały się trzy krawędzie. Cały znak był zaczerwieniony odznaczając się na umięśnionych plecach.

Harry wyciągnął z kieszeni fiolkę z kolorową substancją. Zapatrzył się na chwilę na zmieniające się w środku kolory, by po chwili podać ją zaskoczonemu mężczyźnie.

- Rozsmaruj trochę na miejscu zaczerwienienia.

Riddle był jak skonfundowany, kiedy z najwyższą ostrożnością wcierał bezcenny płyn na łopatkę chłopaka. Po zakończeniu nie oddał mu fiolki, czego Harry nie skomentował. Nie miał też zamiaru upominać się o nią.

Po chwili niezręcznej ciszy, zapytał.

- Dlaczego muszę przenosić się do przyszłości?

- Ponieważ miejsce, do którego się udajesz jaszcze nie istnieje.

- Słucham?

- Niestety, tylko tyle udało mi się dowiedzieć.

- Dobra, zrozumiałem. Czy to wszystko?


***

- Czy to wszystko?

- Tak, mój drogi chłopcze.

Remus Lupin, posiadający opinię najspokojniejszego wilkołaka w historii, wyszedł z zebrania Zakonu z miną poirytowania na twarzy. Jednak pod powierzchnią znajdowały się głębsze emocje. Od zdenerwowania, przez ból, kończąc na przerażeniu. Miał dość tego zidiocianego starca, który nie robi nic, poza wciskaniem wszystkim cytrynowych dropsów. Nienawidził go za to, że każe mu przychodzić do miejsca, w którym Syriusz przeżył ostatni rok. Strach ściskał jego gardło, gdy myślał o Harrym. O Harrym torturowanym przez Śmierciożerców. O Harrym umierającym gdzieś w jakimś zatęchłym lochu. O Harrym…

Blondyn skierował swe kroki na główną ulicę z zamiarem wtopienia się w tłum. Jego twarz przybrała nonszalancki wyraz, ale oczy były czujne. Rozglądał się uważnie szukając pozornego niebezpieczeństwa. Gdy był już na tyle daleko Kwatery, upewniony, że nikt go nie śledzi, założył pelerynę oraz kapelusz. Wyciągnął buteleczkę z substancją przypominającą niezidentyfikowaną maź. Idąc ciągle naprzód, wychylił zawartość do ust. Lekko się skrzywił, ale nie przestawał iść. Jego twarz stała się młodzieńcza, rysy nabrały ostrości a oczy zmieniły kolor. Włosy też nie pozostały w swojej formie. Wydłużyły się a kolor nabrał głębi.

Nie oglądając się za siebie wsiadł do metra. Stanął naprzeciwko drzwi, uważnie obserwując wszystkich wsiadających pasażerów. Jego twarz była szczelnie zakryta, a pod niby niedbałą pozą, kryła się gotowość do ataku.

Zadowolony z tego, że nikt nie zwraca na niego uwagi, lekko rozluźnił napięte ramiona. W pewnym momencie, ktoś na stacji zaczął biec w stronę metra. Jego wzrok był utkwiony w nim. Przerażenie ścisnęło jego serce, ciśnienie krwi się zwiększyło, co mógł usłyszeć dzięki swojemu czułemu słuchowi. Źrenice rozszerzyły się, gdy mężczyzna był już przy drzwiach, kiedy nagle te się zamknęły. Remus ze świstem wypuścił powietrze, kiedy pojazd ruszył zostawiając na peronie osobę, która śledziła go. Nie popatrzył na nią nawet wtedy, gdy zaczęła biec za metrem. Nie widział wściekłości na twarzy, kiedy droga się skończyła zostawiając za sobą pustą przestrzeń. Niczego nie zobaczył, ponieważ jego umysł był już gdzieś indziej, razem z zielonookim młodzieńcem.


***

Według Harry’ego, medalion za szybko zaczął emanować światłem. Zrezygnowany, ale przygotowany ruszył w kierunku drzwi. Już miał złapać za klamkę, kiedy usłyszał hałas. Ktoś się kłócił. Ostro to za mało, by sprecyzować ten dźwięk. Harry już widział metaforyczne talerze rozpierdolone po całym korytarzu i wbrew sobie, zachichotał. Wpadł mu do głowy szatański pomysł. Czemu nie? Buahahaha!!!

Jeszcze tylko napił się, po czym otworzył drzwi.

***

Bellatrix Lestrange właśnie szła do gabinetu Czarnego Pana. Musiała jak najszybciej powiedzieć mu o szczegółach misji, oczywiście zakończonej sukcesem. Za nią wlekli się jej głupi mąż, jego brat i Severus Snape. Wkurzała ją rozmowa trzech mężczyzn, no bo jak można rozmawiać, kiedy idzie się do JEJ Mistrza. O nie, już ja wam dam popalić!!!

- Zamknijcie te wasze mordy!!! Idziemy do Czarnego Pana, oddajcie mu szacunek, a nie będziecie gadać, jakbyście nie mieli do tego innej pory! – początek drugiego zdania wypowiedziała z takim uwielbieniem, że pozostali towarzysze skrzywili się.

- Bello, uspokój się, my tylko rozmawiamy.

- Nie będę ciebie słuchać! Nie obchodzi mnie to, że tylko rozmawiacie, rozumiesz? Zamknij tą jadaczkę, albo ja ci ją zamknę.

- Czy ty mi grozisz? – cichy głos Mistrza Eliksirów przeciął ciszę.

- Ja tylko ostrzegam. Zresztą, co ty mi możesz zrobić Severusie?

- Bello, nie lekceważ mnie. Nie na darmo noszę miano najlepszego Mistrza Eliksirów w Anglii. Na twoim miejscu uważałbym na to, co jesz…

Nie dokończył, ponieważ drzwi obok się otworzyły. Przez nie przeszedł wysoki mężczyzna w kapturze. Jego potężna aura wypełniła całe pomieszczenie, doprowadzając zgromadzonych do gęsiej skórki.

Śmierciożercy obserwowali, jak mężczyzna podnosi ręce, by zdjąć kaptur. Do ostatniej chwili spodziewali się zobaczyć młodego mężczyznę, który przyćmiewałby ich swą urodą. Ich źrenice rozszerzyły się, gdy ujrzeli twarz człowieka, której najmniej się spodziewali. Natychmiast wyciągnęli różdżki. Zamiast młodego, przystojnego mężczyzny zobaczyli…

- Cytrynowego dropsa?

Wszystkim opadła szczęka, którą nieudolnie musieli zebrać z podłogi. Przed nimi stał Albus Dumbledore.

- Skąd tu się wziąłeś starcze.

- Oj, czyli nie chcecie – i nie przejmując się różdżkami wycelowanymi w jego stronę, otworzył opakowanie z dropsami i wepchnął sobie ich garść do ust. Widząc ich miny, zapytał – Na pewno nie chcecie? Mam jeszcze dwa opakowania.

Śmierciożercy jak wmurowani patrzyli na staruszka, zajadającego cukierki.

- Nie to nie, może Tom będzie chciał…

I bez zbędnych ceregieli, żwawym krokiem ruszył do gabinetu.

Jako pierwszy otrząsnął się Severus, który szybkim ruchem zakneblował starca, zanim ten doszedł do drzwi. Jednak zanim zdołał cokolwiek zrobić, drzwi się otworzyły.

***

Czarny Pan siedział przed biurkiem zajmując się dokumentacją. W końcu ktoś musi. Sięgał właśnie po kubek z kawą, kiedy usłyszał hałas. Co ci idioci wyprawiają? Mogliby zachowywać się ciszej. Nie no, ale po co? Lepiej drzeć ryje żeby zarobić sobie małego Cruciarusa po czterech literach.

Westchnął i postanowił zignorować głosy wydobywające się tuż za ścianą. Wziął kubek z życiodajnym płynem i napił się. No, w końcu cisza…

Długo nie nacieszył się spokojem, ponieważ rozległ się piskliwy głos Bellatrix.

Zaskoczony a zarazem zaciekawiony wstał, podchodząc do drzwi.

***

Drzwi otworzyły się ukazując twarz najpotężniejszego czarodzieja w całej magicznej Anglii. Jego grymas zmienił się, gdy ujrzał związanego staruszka, który uśmiechał się do niego, nie przejmując się swoją sytuacją.

- Do środka – cichy syk przeciął powietrze, powodując gęsią skórkę u niektórych.

Śmierciożercy bez słowa wprowadzili związanego starca przez dębowe drzwi.

- Co ty robisz?

- Ach, drogi chłopcze, sprawdzam.

- Co sprawdzasz?

- Twoich sługusów, ojcze. Oblali test, ale ich miny były bezcenne. Gdybyś ich tylko widział... – powiedział, uwalniając się z więzów i wyciągając antidotum. Po chwili pięć par oczu ujrzało młodego mężczyznę z burzą czarnych loków na głowie. Rysy twarzy złudnie przypominały młodego Czarnego Pana. Tylko soczyste zielone oczy odróżniały go od swojego ojca. Młody Riddle uśmiechnął się z wyższością, gdy zobaczył zszokowane twarze towarzyszy. – Trzeba będzie nad tym popracować.

Po chwilowej ciszy, która zapadła po słowach Czarnego Księcia, odezwał się sam Lord

- W tej chwili wynosić się!

Śmierciożercy, obawiając się swojego Pana, ulotnili się z gabinetu w rekordowym tempie. Gdy tylko drzwi się zamknęły, Harry rzucił zaklęcie prywatności.

- Nie mam za dużo czasu. – nie wyjaśniając, wyciągnął medalion.

Tom skinął głową, patrząc na naszyjnik wiszący na szyi chłopaka. Ten jak na zawołanie, zaczął emitować jaskrawo niebieskim światłem, zabierając po chwili Hardego w nieznane.

***
Harry starał się wylądować na ugiętych nogach, ale chcieć a móc to dwie różne rzeczy. Nie przewidział, że pod nim będzie znajdować się jezioro. Już po chwili, był przemoknięty do suchej nitki. Ze zrezygnowanym wyrazem twarzy skierował się do brzegu. Po chwili poczuł nieprzyjemne uczucie, gdy zimny wiatr wdarł się mu pod przemokniętą koszulkę. Zaczął złorzeczyć na wszystko, przy okazji wysuszając jednym zaklęciem całe ubranie. Poszukał w swojej torbie eliksiru pieprzowego, po czym wypił zawartość trzymanej fiolki.

Dopiero teraz mógł zlokalizować swoje położenie. To, co zobaczył, kompletnie go przeraziło.


- Ho… Hogsmeade?