Jak tam koniec roku???
U mnie bez ekscesów. Dlatego by umilić wam i mi życie wstawiam rozdział. Miłego czytania i czekam na komentarze!!! :D
To może wam się przydać:
~tekst ~ telepatia
Rozdział 12
Niespodzianka!!!
Nie wiedział, gdzie się znajduje. To, co się działo
poprzedniej nocy zostało bezpowrotnie zapomniane. Przyczyną tego było zalanie
się w trupa. Otworzył oczy, czego od razu pożałował. Został oślepiony przez
bezlitosne promienie słoneczne, czego skutkiem były potężne zawroty głowy.
Zamknął je niemal natychmiast, po czym zaczął szukać w kieszeni zbawiennej
mikstury. Dopiero po opróżnieniu fiolki mógł bez problemu otworzyć swoje
stalowo- szare oczy. Jego zmysły zarejestrowały totalny bałagan w pokoju. Jak
ja się zdołałem tu dostać!? Powoli podniósł się z wygodnego łóżka, które
mogłoby pomieścić z sześć osób, po czym zaczął się rozglądać za swoimi
ubraniami. Po krótkich oględzinach zrezygnował wzywając skrzata. Podczas, gdy
ten sprzątnął i przyniósł świeże ubranie, blondyn skierował się do łazienki.
Ubrany i uczesany wyszedł z pokoju. Zegar na korytarzu
wskazywał godzinę 14.39. Wiedząc, że klub o tej porze jest zamknięty, skierował
się na schody.
Na dole, przy stoliku siedział Wujek, popijając swoją kawę.
Na blacie stał jeszcze jeden kubek z parującą cieczą oraz smakowicie
wyglądające kanapki. Tylko jego arystokratyczne wychowanie nie pozwoliło mu
rzucić się na jedzenie.
- Witaj Draco.
- Hej Wujek – odpowiedział po przełknięciu – A gdzie Harry?
- Nie miał ochoty na imprezę, więc wyszedł gdzieś o
pierwszej w nocy.
- Co? Przecież miał mnie zabrać ze sobą.
- Zrezygnował, kiedy zeskoczyłeś z baru i tanecznym krokiem
podszedłeś do niego, by po chwili zacząć go rozbierać.
Draco zbladł. Co!!! Ja pierdolę. O kurwa mać. Muszę być
ostrożniejszy.
***
Malutki, kolorowy ptaszek siedział na swojej żerdzi. Był
zadowolony. Miał wspaniałego pana. Doskonale pamiętał jak Harry (bo tak kazał
na siebie mówić) opowiadał o sobie, kiedy był jeszcze w tej przeklętej
skorupce. Przy okazji, miał z nią niemały problem. Kiedy w końcu się z nią
uporał, niemal od razu został przygarnięty w delikatne ręce swój… Harry’ego.
Sam nie wiedział, jakim sposobem Harry rozmawiał jego językiem. Myślał, że mogą
się porozumieć jedynie telepatycznie. Ale, nieważne. Harry opowiedział mu o
wszystkich swoich przygodach. Nieraz widział, jak wielkie krople jakiejś cieczy
spływają mu z oczu. Chłopak dokładnie opisał wydarzenia jak i wszystkich ludzi,
ale na razie widział tylko jego tatę? Czy jakoś tak. Mały feniks bardzo chciał
zobaczyć takiego pana z czerwonymi włosami, którego j…Harry darzy takim
uczuciem.
Cry, bo tak się nazywał, czekał na czarnowłosego
roztrzepańca, jak go pieszczotliwie nazywał (nie, żeby kiedykolwiek mu o tym
powiedział, ponieważ obawiał się, że może dogłębnie zapoznać się z diabelskim
urządzeniem zwanym piekarnikiem). Było już późno, więc małe, jeszcze słabe
zwierzątko zaczęło przysypiać, kiedy usłyszał otwierające się drzwi. Chcąc go
przestraszyć, feniks schował się. Mała, kolorowa kuleczka od razu wtopiła się w
tło…
***
Czerwonowłosy mężczyzna po cichu wkradł się do pokoju
swojego ukochanego. Szybko sprawdził, czy nikogo nie ma, po czym zabrał się za
sprzątanie. Główny salon wyglądał jakby przeszło tam tornado. Zaczął zbierać
porozwalane wszędzie ubrania. Chciał już wziąć ostatnią (w jego mniemaniu)
zwiniętą w kulkę koszulkę, kiedy ta niespodziewanie się poruszyła. Mały feniks
zatopił swój dziób w ręce wampira. Raven syknął z bólu, kiedy zobaczył krwawą
pręgę, która szybko przemieszczała się poprzez ramię…
***
Cry wtopił swój ostry dzióbek w rękę napastnika. Bardzo się
przestraszył, kiedy ten mężczyzna po cichu wszedł do pokoju Harry’ego. Po
chwili przypomniał sobie dokładnie wszystkie osoby opisane przez
czarnowłosego. Jego patrzałki rozszerzyły się a nastroszone piórka wygładziły.
W oka mgnieniu podleciał do mężczyzny siadając mu na ramieniu. Skierował łepek
w stronę rany i uronił kilka łez. Rana po kilku chwilach zaczęła się
zasklepiać. Przejechał jeszcze dziobkiem po zaczerwienieniu, by zneutralizować
truciznę, która zdążyła rozprzestrzenić się już do przedramienia. Po skończonym
procesie Mały zaśpiewał dla niego przepraszającą pieśń. W nagrodę został
pogłaskany za łebkiem Ooo taaak… Właśnie tam. Jak faajnieee…
***
Raven przeraził się nie na żarty, kiedy poczuł truciznę
rozprzestrzeniającą się w jego układzie krwionośnym. Jego rozszerzone oczy
zarejestrowały, jak mały kolorowy ptaszek siada na jego ramieniu zaczynając
leczyć oraz usuwać truciznę. Z niemałym zaskoczeniem zauważył malutką bliznę o
bliżej nieokreślonym kształcie. Obiecał sobie w duchu sprawdzić ten symbol.
Pogłaskał z wdzięcznością zwierzątko po łebku spoglądając z ciekawością na
ptaszka. Dopiero teraz, kiedy adrenalina już opadła, skojarzył sobie, że to
feniks, którego sam podarował. Roześmiał się na głos zwracając tym na siebie
uwagę ptaka.
- Pamiętasz mnie? To ja podarowałem cię Harry’emu. Ty mały
szkrabie, gratuluję ci, ponieważ niełatwo mnie zaskoczyć.
~ To ty? Harry mi o tobie wiele opowiadał. Najmocniej
przepraszam cię za to, ale przestraszyłeś mnie! Normalnie na zawał nie padłem.~
- Przepraszam cię. Harry już cię nazwał?
~ Tak, nazywam się Cry.~
- Jest jakiś powód takiego oryginalnego imienia?
~ Harry mówi, że mi powie, kiedy podrosnę. A tak z
ciekawości, co ty tu robisz?~
- Chciałem zaskoczyć Harry’ego, zrobić mu niespodziankę.
~ Mogę ci pomóc? ~
- No jasne, ale pod jednym warunkiem. Powiesz mi, co to
oznacza? – spytał pokazując na bliznę – Przecież wiem, że łzy feniksa nie
pozostawiają po sobie śladu.
~ Szukaj a znajdziesz.~
- No proooszę
~ Wkrótce się dowiesz ~
Cry nie zwracał więcej uwagi na jęki i błagania towarzysza,
doprowadzając go tym do szału. Zrezygnowany mężczyzna zabrał się do pracy…
***
Dumbledore był zrozpaczony. Minął już tydzień. Tydzień
ciężkich poszukiwań Harry’ego bez większego skutku. Gdzie ten bachor mógł się
schować. Może został znaleziony przez tych przeklętych Śmierciożerców. Może
teraz drży w konwulsjach z bólu. A może już nawet nie żyje! To by był idealny
prezent.
Siwobrody staruszek uśmiechnął się ledwo zauważalnie.
Otworzył trzecią szufladę od lewej wyciągając jego największą tajemnicę –
cytrynowe dropsy. Pozornie każdy wie, że to jego ulubione słodycze, ale jeszcze
nikt nie skusił się na spróbowanie tego zaskakującego cukierka. Każdy uważał,
że mają ohydny smak. Jednak są w wielkim błędzie…
***
Czarnowłosy młodzieniec siedział luksusowym samochodzie.
Licznik już dawno przekroczył dopuszczalną prędkość, ale on się tym nie
przejmował. Czuł ulgę. Ogromny ciężar spadł mu z serca, gdy wyrzucił z siebie
wszystkie emocje komuś innemu niż zwierzakowi. Poza tym, dostał sporo rad od
Wujka, na które nie mógł liczyć od kilkudniowego ptaszka.
Teraz wracał do domu. Był zmęczony. Marzył jedynie o gorącej
kąpieli i wygodnym łóżku. Nie wiedział, że to jeszcze nie koniec…
***
Wszystko było już gotowe. Zaklęcie iluzji, które zostało
rzucone na pokój działało bez zarzutu. Miał małe wątpliwości w związku z nim,
ale okazały się zupełnie bezpodstawne. Pokój wyglądał tak, jakim go zastał.
Wszedł do łazienki z zamiarem schowania się.
***
W końcu w domu! Takie myśli kłębiły się w głowie
czarnowłosego młodzieńca, kiedy wchodził do swojego zasyfionego pokoju. Trzeba
będzie posprzątać ten syf. Totalnie zmęczony zaczął rozbierać się nie
przejmując się rozwalonymi ubraniami. Jego zmęczenie zagłuszyło zmysły, dlatego
nie zdziwił się, że wanna jest pełna ciepłej wody. Powoli zdjął z siebie
resztki ubrań i zanurzył się w wodzie. Hmm… idealnie…
Zamknął oczy czując delikatne dłonie na spiętych plecach. W
końcu zrozumiał, że masaż nie jest jego wyobrażeniem otwierając oczy i
gwałtownie wstając, czego skutkiem było widowiskowy orzeł skierowany w stronę
podłogi. Gdy już myślał o bolesnym lądowaniu, stało się coś dziwnego. Te boskie
ręce, które czuł na swoich plecach uchroniły go od nieprzyjemności. Wtedy go
zobaczył. Te hipnotyzujące oczy, w których się bezgranicznie zakochał. Czuł, że
czas się dla nich zatrzymał. Po chwili zdał sobie sprawę, że się gapi, czego
skutkiem był widowiskowy rumieniec okalający jego policzki. By, choć trochę
pozbyć się niezręczności, z powrotem zanurzył się w wodzie.
Ponownie poczuł zręczne dłonie zajmujące się jego plecami. Niemal
od razu zamknął oczy.
- Cześć kochanie.
- Czeeeść, jakie miłe powitanie.
- Mówiłem ci, że się spotkamy.
- Tęskniłem za tobą.
- Dlatego tu jestem.
Nie dane mu było powiedzenie nawet słowa, kiedy poczuł na
swoich wargach ciepło. Odwzajemnił pocałunek udostępniając mu penetrację.
Zrezygnował z walki o dominację, ulegając po chwili. Nic nie mogło zepsuć
takiej chwili. Noo prawie nic.
Harry przyciągnął ukochanego bliżej siebie, kiedy mała kulka
niemal wyważyła drzwi. Zaskakujące, ile siły może mieć taki maluszek. Niemal od
razu odsunęli się od siebie, a romantyczny nastrój poszedł na schadzkę po
Zakazanym Lesie. Podczas gwałtownych ruchów, część wody znalazła się poza
wanną, przez co teraz Raven siedział na ziemi z obitym tyłkiem. Ach, ten to
wie, kiedy zrobić wielkie wejście.
Twoje opowiadanie ma bardzo ciekawą fabułę (miód na mą duszę). Styl pisania również jest niezły. Z miłą chęcią przeczytam następny rozdział, życzę dużo weny do kolejnych rozdziałów i więcej yaoi
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności z poprzednim komentarzem, świetnie opowiadanie. Szybko dodaj następny rozdział :P
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńDraco dobierał się do Harrego ciekawe, ten feniks och, jak on doprowadza do szału Ravena nie chcąc nic mu powiedzieć...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie