Rozdział 10
Komplikacje
W końcu w spokoju pomyśleć. Dzisiejsze fakty zburzyły jego
marzenia jak wiatr domek z kart. Jaki ja musiałem być ślepy, żeby nie
zauważyć ich fałszywych spojrzeń przez cały czas!
Byłem tak szczęśliwy, że mam prawdziwych przyjaciół, że
nie zorientowałem się, że pracują dla Dumbledore’a. Stop! Koniec zadręczania
się! Chcą wojny, to będą ją mieć!
***
W gustownym gabinecie naprzeciwko siedział przystojny
mężczyzna. W ręku trzymał opróżnioną już fiolkę po eliksirze. Przyzwyczajał się
do swojej nowej twarzy. No, w końcu jakoś wyglądam! Na jego biurku leżał
stos papierów, które tworzyły artystyczny nieład. Przyjrzał się im dokładnie,
po czym westchnął. Nie znosił papierkowej roboty, ale jak chcesz władać nad
światem, to samo to się nie zrobi. Westchnął ponownie, po czym zagłębił się w
kolejny raport. Swietnie, po prostu super. Czy ta idiotka Bella nie potrafi
wykonać tak banalnego zadania? Ten świat schodzi na psy. Trzeba podszkolić te
łamagi. Nie dokończył stwierdzając, że nie ma siły czytać tych śmieci.
Przetarł swoje szmaragdowe oczy z przebłyskami czerwieni, po
czym otworzył drugą szufladę po lewej, gdzie trzymał najważniejsze dokumenty.
Wyciągnął siwą teczkę i otworzył je. Przestudiował je dokładnie, po czym na
jego twarz wpłynął pełen zadowolenia uśmieszek.
***
Raven po skończonych zajęciach, wychodził z mugolskiego
gimnazjum. Od dwóch lat chodzi tam regularnie i uczy dzieciaki samoobrony. Te
dzieciaki coraz szybciej się uczą. Jeszcze pamiętał, jak przechadzał się
tymi ulicami…
WSPOMNIENIE:
Niebywale przystojny chłopak przechadzał się jakąś cichą
ulicą, której nazwy nie pamiętał. Miał właśnie wsiadać na swój ścigacz, gdy
jego czuły słuch zarejestrował dziecięcy krzyk. W mgnieniu oka oszacował, skąd
pochodzi i z nadnaturalną szybkością pobiegł w stronę dźwięku. Swoim szóstym
zmysłem wyczuł strach. Jeszcze szybciej popędził w tamtą stronę. Według tego,
co ustalił, to działo się tuż za rogiem. Jego nogi stąpały bezszelestnie po
asfalcie. Szedł przy ścianie zlewając się z cieniem. Jego oczom ukazała się
scena przedstawiająca łkającą, zrezygnowaną około 14-letnią dziewczynę klęczącą
w rogu. Nad nią górował około 25-letni mężczyzna. W jednej ręce trzymał nóż, a
drugą rozpinał guzik od spodni. Młodzieniec więcej nie zwlekał. Bezszelestnie podszedł
do napastnika i wykręcił jego ręce. W jego wolnej dłoni pojawiły się kajdanki,
które po chwili zostały przypięte do bandyty. Pomiędzy jego rękami znajdowała
się latarnia, by nie mógł nigdzie uciec.
- Nic ci nie zrobił?
- N..nie – załkała nastolatka
- Jak masz na imię?
- F..Fiona
- Chodź, odwiozę cię do domu…
KONIEC WSPOMNIENIA
Od tamtej chwili przysiągł sobie, że pomoże tym biednym
dzieciom.
Jego rozmyślania przeniosły się na pewnego, przystojnego
bruneta.
***
Harry właśnie wychodził z łazienki opasany jedynie
ręcznikiem, gdy z kominka wypadła zielona karteczka. Przeleciał wzrokiem po
tekście, po czym zmarszczył brwi. Ciekawe, co on chce. Szybko się ubrał
i poszedł na spotkanie.
***
Gdy siedział już w wygodnym fotelu i popijał drinka, rozejrzał
się jeszcze raz po gabinecie. Po prawej stronie znajdowały się czarne drzwi. Czy
one zawsze tam były? A może drzwi pojawiły się tak jak i mnie w pokoju?
Jego rozmyślania przerwał odgłos butów.
- Witaj Harry, jak się spało?
- Nie narzekam
- Pewnie zastanawiasz się, po co cię wezwałem. Mam dla
ciebie eliksir, który przywróci twój wygląd. Ale najpierw daj mi swój włos.
Harry z lekkim wahaniem wyrwał włos z własnej głowy i podał
mężczyźnie. Dopiero teraz spojrzał na niego i aż się zachłysnął. Zobaczył
przystojnego mężczyznę po trzydziestce ze smoliście czarnymi włosami
sięgającymi połowy szyi. Dwudniowy zarost dodawał urody. Jedynie po
nienaturalnie czerwonych, zimnych oczach mógł rozpoznać, że to Lord Voldemort.
Gdy zdał sobie sprawę, że się gapi, odwrócił wzrok. Mam nadzieję, że nie
rumienię się jak jakaś nastolatka. Gdy już jako tako się uspokoił, ponownie
spojrzał na siedzącego przed nim mężczyznę.
Tom wyjął z szuflady fiolkę z bladożółtym płynem przekształcony
eliksir wielosokowy, ciekawe i wrzucił włosa. Nakazał mu, by poszedł za nim
i oboje weszli do tajemniczego pokoju. W środku leżał jakiś starszy człowiek
około pięćdziesiątki. Bez protestu dał sobie wlać do ust ohydny płyn. Wypił do
dna, choć widać było, się skrzywił. Harry już wiedział, co się stanie.
Przypomniał sobie drugi rok w Hogwarcie, gdzie razem z Ronem zmienili się w
Crabe’a i Goyle’a. po chwili wyrzucił to wspomnienie z głowy. Koniec z
przeszłością. Na jego oczach pojawił się Harry Potter. Riddle związał go i
wyprowadził z celi.
- Zaraz odbędzie się zebranie, gdzie zabijemy Harry’ego
Pottera. Nie odzywaj się niepytany, okazuj szacunek i nie zdejmuj maski, ale
najpierw eliksir. – Nim się zorientował, już trzymał w dłoni bladoniebieski
eliksir. Wzruszył niezauważalnie ramionami i wypił duszkiem napój. Tak jak się
spodziewał, poczuł w ustach słodko-kwaśny posmak. Po sekundzie poczuł się
słabo. Czuł, jakby rozciągano całe jego ciało. Ból był niemiłosierny. Ale jak
się pojawił, tak skończył. Otworzył czy nie wiedząc, kiedy je zamknął i spojrzał
na Riddle’a. Miał nieco rozszerzone źrenice, brwi podjechały mu pod sam czubek
czoła a usta miał ściągnięte. Bez słowa wyczarował lustro nie przejmując się
czymś tak trywialnym, jak wyciągnięcie różdżki i spojrzał na nie. Nie, to
nie możliwe…
Błagam, nie bijcie…
Przepraszam was za ten poślizg w czasie, ale mam dosłowny
młynek. Przepraszam za krótki rozdział, postaram się napisać następny w
następnym czasie.
Witam,
OdpowiedzUsuńno i jak teraz Harry wygląda, ale co nie pojawi się teraz w Hogwarcie, czy jednak się pojawi ale jako ktoś inny...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie