środa, 14 maja 2014

Rozdział 10
Komplikacje

W końcu w spokoju pomyśleć. Dzisiejsze fakty zburzyły jego marzenia jak wiatr domek z kart. Jaki ja musiałem być ślepy, żeby nie zauważyć ich fałszywych spojrzeń przez cały czas!
Byłem tak szczęśliwy, że mam prawdziwych przyjaciół, że nie zorientowałem się, że pracują dla Dumbledore’a. Stop! Koniec zadręczania się! Chcą wojny, to będą ją mieć!

***

W gustownym gabinecie naprzeciwko siedział przystojny mężczyzna. W ręku trzymał opróżnioną już fiolkę po eliksirze. Przyzwyczajał się do swojej nowej twarzy. No, w końcu jakoś wyglądam! Na jego biurku leżał stos papierów, które tworzyły artystyczny nieład. Przyjrzał się im dokładnie, po czym westchnął. Nie znosił papierkowej roboty, ale jak chcesz władać nad światem, to samo to się nie zrobi. Westchnął ponownie, po czym zagłębił się w kolejny raport. Swietnie, po prostu super. Czy ta idiotka Bella nie potrafi wykonać tak banalnego zadania? Ten świat schodzi na psy. Trzeba podszkolić te łamagi. Nie dokończył stwierdzając, że nie ma siły czytać tych śmieci.

Przetarł swoje szmaragdowe oczy z przebłyskami czerwieni, po czym otworzył drugą szufladę po lewej, gdzie trzymał najważniejsze dokumenty. Wyciągnął siwą teczkę i otworzył je. Przestudiował je dokładnie, po czym na jego twarz wpłynął pełen zadowolenia uśmieszek.

***

Raven po skończonych zajęciach, wychodził z mugolskiego gimnazjum. Od dwóch lat chodzi tam regularnie i uczy dzieciaki samoobrony. Te dzieciaki coraz szybciej się uczą. Jeszcze pamiętał, jak przechadzał się tymi ulicami…

WSPOMNIENIE:

Niebywale przystojny chłopak przechadzał się jakąś cichą ulicą, której nazwy nie pamiętał. Miał właśnie wsiadać na swój ścigacz, gdy jego czuły słuch zarejestrował dziecięcy krzyk. W mgnieniu oka oszacował, skąd pochodzi i z nadnaturalną szybkością pobiegł w stronę dźwięku. Swoim szóstym zmysłem wyczuł strach. Jeszcze szybciej popędził w tamtą stronę. Według tego, co ustalił, to działo się tuż za rogiem. Jego nogi stąpały bezszelestnie po asfalcie. Szedł przy ścianie zlewając się z cieniem. Jego oczom ukazała się scena przedstawiająca łkającą, zrezygnowaną około 14-letnią dziewczynę klęczącą w rogu. Nad nią górował około 25-letni mężczyzna. W jednej ręce trzymał nóż, a drugą rozpinał guzik od spodni. Młodzieniec więcej nie zwlekał. Bezszelestnie podszedł do napastnika i wykręcił jego ręce. W jego wolnej dłoni pojawiły się kajdanki, które po chwili zostały przypięte do bandyty. Pomiędzy jego rękami znajdowała się latarnia, by nie mógł nigdzie uciec.

- Nic ci nie zrobił?

- N..nie – załkała nastolatka

- Jak masz na imię?

- F..Fiona

- Chodź, odwiozę cię do domu…

KONIEC WSPOMNIENIA

Od tamtej chwili przysiągł sobie, że pomoże tym biednym dzieciom.

Jego rozmyślania przeniosły się na pewnego, przystojnego bruneta.

***

Harry właśnie wychodził z łazienki opasany jedynie ręcznikiem, gdy z kominka wypadła zielona karteczka. Przeleciał wzrokiem po tekście, po czym zmarszczył brwi. Ciekawe, co on chce. Szybko się ubrał i poszedł na spotkanie.

***

Gdy siedział już w wygodnym fotelu i popijał drinka, rozejrzał się jeszcze raz po gabinecie. Po prawej stronie znajdowały się czarne drzwi. Czy one zawsze tam były? A może drzwi pojawiły się tak jak i mnie w pokoju? Jego rozmyślania przerwał odgłos butów.

- Witaj Harry, jak się spało?

- Nie narzekam

- Pewnie zastanawiasz się, po co cię wezwałem. Mam dla ciebie eliksir, który przywróci twój wygląd. Ale najpierw daj mi swój włos.

Harry z lekkim wahaniem wyrwał włos z własnej głowy i podał mężczyźnie. Dopiero teraz spojrzał na niego i aż się zachłysnął. Zobaczył przystojnego mężczyznę po trzydziestce ze smoliście czarnymi włosami sięgającymi połowy szyi. Dwudniowy zarost dodawał urody. Jedynie po nienaturalnie czerwonych, zimnych oczach mógł rozpoznać, że to Lord Voldemort. Gdy zdał sobie sprawę, że się gapi, odwrócił wzrok. Mam nadzieję, że nie rumienię się jak jakaś nastolatka. Gdy już jako tako się uspokoił, ponownie spojrzał na siedzącego przed nim mężczyznę.

Tom wyjął z szuflady fiolkę z bladożółtym płynem przekształcony eliksir wielosokowy, ciekawe i wrzucił włosa. Nakazał mu, by poszedł za nim i oboje weszli do tajemniczego pokoju. W środku leżał jakiś starszy człowiek około pięćdziesiątki. Bez protestu dał sobie wlać do ust ohydny płyn. Wypił do dna, choć widać było, się skrzywił. Harry już wiedział, co się stanie. Przypomniał sobie drugi rok w Hogwarcie, gdzie razem z Ronem zmienili się w Crabe’a i Goyle’a. po chwili wyrzucił to wspomnienie z głowy. Koniec z przeszłością. Na jego oczach pojawił się Harry Potter. Riddle związał go i wyprowadził z celi.


- Zaraz odbędzie się zebranie, gdzie zabijemy Harry’ego Pottera. Nie odzywaj się niepytany, okazuj szacunek i nie zdejmuj maski, ale najpierw eliksir. – Nim się zorientował, już trzymał w dłoni bladoniebieski eliksir. Wzruszył niezauważalnie ramionami i wypił duszkiem napój. Tak jak się spodziewał, poczuł w ustach słodko-kwaśny posmak. Po sekundzie poczuł się słabo. Czuł, jakby rozciągano całe jego ciało. Ból był niemiłosierny. Ale jak się pojawił, tak skończył. Otworzył czy nie wiedząc, kiedy je zamknął i spojrzał na Riddle’a. Miał nieco rozszerzone źrenice, brwi podjechały mu pod sam czubek czoła a usta miał ściągnięte. Bez słowa wyczarował lustro nie przejmując się czymś tak trywialnym, jak wyciągnięcie różdżki i spojrzał na nie. Nie, to nie możliwe…


Błagam, nie bijcie…
Przepraszam was za ten poślizg w czasie, ale mam dosłowny młynek. Przepraszam za krótki rozdział, postaram się napisać następny w następnym czasie. 

1 komentarz:

  1. Witam,
    no i jak teraz Harry wygląda, ale co nie pojawi się teraz w Hogwarcie, czy jednak się pojawi ale jako ktoś inny...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń