Rozdział 8
Sekret Toma
Gdy Harry dotarł na miejsce, była godzina 5.00. Nie chciało
mu się spać, więc otworzył swoją torbę, by wyjąć puste fiolki po eliksirze na
kaca. Niezmiernie się zdziwił, gdy zamiast tego, była paczka. Harry
zaciekawiony, od kogo to dostał. Otworzył. Ku jego zdziwieniu, było tam jajo.
Jajko wielkości pekińczyka leżało sobie spokojnie. Do niego przyczepiona była
karteczka:
Oto jajo feniksa
tęczowego. To jest w ramach prezentu urodzinowego. Wykluje się za ok. 14 godzin.
Opiekuj się nim.
Całuję, Raven <3
Harry poczuł, że miód
mu się leje na serce. Ciekawe, co miał na myśli, mówiąc, że się spotkamy
szybciej, niż mi się wydaje? Taka myśl kłębiła się w głowie zielonookiego. Z
ukrytego schowka wyciągnął zapomniany eliksir, który uważył podczas pierwszej
lekcji i wlał dokładnie siedem kropel własnego jadu, dzięki temu eliksir
zmienił barwę na soczystozielony.
Podszedł do regału z książkami w swoim gabinecie i wyciągnął
grubą księgę o zastosowaniu magii w życiu codziennym. Zainteresowany, zaczął
czytać. Spodobały mu się niektóre fragmenty, więc zaklęciem kopiującym miał
wszystkie najbardziej przydatne i interesujące informacje na kilku kartkach.
Dalej oglądając tą samą księgę, doszedł do działu od 17 lat (dla dorosłych).
Dokończył czytanie tej księgi z wielkim bananem na twarzy.
Po chwili zarumienił się wściekle a w następnej chwili skopiował całą księgę
jednym machnięciem różdżki, skleił wszystkie kartki do siebie zaklęciem
trwałego przylepca, ponaznaczał najbardziej interesujące akapity, napisał
krótką notkę na przedzie książki i wysłał do Ravena, za pomocą bardzo
przydatnego zaklęcia.
Odkładając oryginał książki, postanowił poćwiczyć. Pomyślał o
odpowiednim miejscu i wszedł do czarnych drzwi. Jego oczom ukazała się sala
gimnastyczna, może nie aż tak duża, w jakiej ostatnio ćwiczył, ale była
wystarczająca. Do ręki wziął łuk, który dostał od Lili i zaczął strzelać do
celu. Za każdym razem strzała trafiała w sam środek. Po udanej rozgrzewce,
wyczarował przeciwnika i zaczął z nim walczyć kataną, którą dostał od mistrza
Sao, który na prośbę Ravena specjalnie dla niego przebył drogę, by móc z nim
powalczyć. Oczywiście, później wyczyściliśmy mu pamięć, tak jak każdemu, kto
nie jest wampirem a był w mieście.
Po godzinie walki mieczem przerzucił się na walkę wręcz.
Ponownie wyczarował sobie przeciwnika, który potrafi się bić i od kick-boxingu
zaczynając po capoire kończąc. Po treningu udał się do łazienki i wziął długą
kąpiel. Po trzech godzinach moczenia się wyszedł z wody i ubrał się. Wszedł do
sypialni i powiedział Aliquam Anguis wykonując skomplikowany ruch różdżką.
Na ścianie pojawiła się ogromna węża.
Nie wiedział, co go jeszcze dzisiaj czeka…
Gdy odświeżony znalazł się w pokoju, na biurku
zmaterializował się list
Dziękuję za
książkę, na pewno skorzystam. Zobaczymy, kto kogo wykorzysta do zrealizowania
tych zaznaczonych akapitów. Niedługo się spotkamy. Obiecuję.
Powodzenia, Raven
<3
PS jeszcze 8 godzin
Gdy tylko skończył czytać list, na jego twarzy pojawił się rumieniec.
Zaraz po tym karteczka się spopieliła. Harry podszedł do jaja, które zostawił w
pudełku, wyjął je i położył na biurku. Zaciekawił się na temat feniksów. Nigdy
nie słyszał o feniksach tęczowych. Chwilę przeglądał książki na regale. Nic nie
było na ten temat. Wściekły, podążył do salonu, gdzie rzucił się na kanapę.
Miał zamknięte oczy. W pewnym momencie usłyszał dźwięk otwieranych drzwi.
Chwilę potem, zamknęły się cicho, a osoba, która weszła, chwilę wpatrywała się
w niego, a potem usiadła na wyczarowanym fotelu nie spuszczając wzroku z
Harry’ego.
Nie minęła nawet minuta, gdy Harry otworzył oczy i zmienił
pozycję na siedzącą.
- Zgadzasz się?
- Na co? – zapytał chłodno
- Zostaniesz Bezimiennym w zamian za prawdę, którą
powinieneś znać już dawno temu – czerwonooki starał się na uprzejmy ton – albo
nie. Zostaniesz Czarnym Księciem.
Harry jeszcze chwilę to przemyślał, po czym niepewnie skinął
głową na znak zgody.
Dlaczego ja to zrobiłem? Co się ze mną dzieje?
- Świetnie.
- No to zaczynajmy.
Harry podał rękę Czarnemu Panu, którą ten uścisnął.
- Czy ty, Tomie Marvolo Riddle, przysięgasz powiedzieć mi
całą prawdę/
- Przysięgam.
- Czy przysięgasz ustanowić mnie Czarnym Księciem?
- Przysięgam
- Czy przysięgasz mnie nie zabijać?
- Przysięgam
Wokół ich rąk pojawiły się trzy wstęgi, które po złożonej przysiędze
zajaśniały i po chwili wtopiły się w ich ręce.
- No to teraz opowiadaj.
- Szesnaście lat temu, moja ukochana, Morgana, była na
wyprawie w zamku Grindewalda, mającej na celu sprawdzenie terenu zamku. Szukała
tam jednej książki. Proste zadanie. Było to gdzieś pod koniec lipca. Była w 9
miesiącu ciąży. Na wszelki wypadek zabezpieczyła dziecko magią starożytną, coś
podobnego było w twoim przypadku. Tak, więc gdy szła w stronę twierdzy, nie zauważyła,
że na to miejsce było nałożone zaklęcie alarmujące. Wpadła po uszy. Po chwili
aportowała się na miejsce Lily Potter.
Harry zamarł. Co się wtedy stało?
- Tak, więc. Lily też była w ciąży. Morgana walczyła
dzielnie. W jednej chwili trafiła Lily w brzuch zaklęciem noży, które działa
wewnątrz ciała. Jej dziecko nie przeżyło. Wiedząc, że jej dziecko nie żyje, rzuciła
Avadą w Morganę. Zmarła. Lily zdesperowana, rozcięła brzuch Morganie i zabrała
dziecko ze sobą. To był chłopiec. Ukryła ciała jej i dziecka. Gdy już dotarła
do domu, wszystko opowiedziała James’owi. Nałożyli na ciebie zaklęcie adopcyjne
i od tej pory traktowali cię jak ich syna. Gdy się o tym dowiedziałem, popadłem
w depresję. Jedyna osoba, którą pokochałem, nie żyje. Moja bratnia dusza.
Dziecko mi odebrali. Postanowiłem się zemścić. Najpierw dopadłem Jamesa, a
potem Lily. Gdy leżałeś w łóżeczku, chciałem cię zabrać, wychować, ale w tym
czasie usłyszałem dźwięk aportacji. Przez okno zobaczyłem, kto to idzie. Albus
Dumbledore był już na schodach. Schowałem się za drzwiami. Ten staruch podszedł
do ciebie, patrzył na ciebie, dotykał… Byłem za drzwiami. On miał już cię na
rękach. Myślałem, że nadal leżysz w łóżeczku. Rzuciłem na niego Avadę, ale
odwrócił się i klątwa leciała prosto na ciebie. To było jak w zwolnionym
tempie. Zielony promień był już blisko. W ostatniej chwili klątwa zmieniła swój
kierunek i właściwości. Gdy nią dostałem, ta rozdzieliła ciało od duszy i spopieliła
je a moja dusza wędrowała w nicości. Z tego, co mi wiadomo, Albus spanikował i
oddał cię do wujostwa.
- Nie, to nie może być prawda! – łzy ciskały mu się do oczu
- Mówię prawdę, Harry. Złożyłem przysięgę wieczystą. Nie mam
powodu, by kłamać.
Tom uznał, że chłopak potrzebuje chwili samotności, więc
wstał i zaczął się kierować do drzwi. Niespodziewanie te się przed nim
zatrzasnęły.
- Jesteś wampirem – bardziej stwierdził, niż zapytał
- Tak, jestem wampirem. Morgana była czystej krwi czarodziejką,
po porodzie miałem ją zmienić, ale nie zdążyłem. Nikt o tym nie wie.
- Dzisiaj w nocy byłem na szkoleniu. Poznałem tam swoją
matkę chrzestną. Ona nie wiedziała. – dodał
- Wiem o tym, nie martw się, nic jej nie zrobię.
- Jak mam się do ciebie zwracać? Bo chyba nie jestem w
stanie zwracać się do ciebie „tato”
- Zwracaj się do mnie jak ci się podoba – dodał na koniec –
jeżeli chcesz, to mogę zdjąć zaklęcie adopcyjne – machnął różdżką a przed nim
pojawiła się szata śmierciożercy z czarną maską – Jak podejmiesz decyzję, to
przyjdź do mnie w tym. Jest ryzyko, że jakaś łajza się napatoczy i cię
zdemaskuje – rzucił na odchodnym - do zobaczenia, Harry.
Harry uśmiechnął się lekko i wrócił do swojej poprzedniej
czynności.
- A i jeszcze jedno. Te zdjęcia są niesamowite. Ledwo
się powstrzymałem od wybuchnięcia przed tobą śmiechem. Mogę zrobić odbitkę tego
w piżamce?
- Jasne.
Gdy Voldemort tylko zamknął drzwi, usłyszał niekontrolowany
wybuch śmiechu. Powieszę cię nad łóżkiem hihihi.
***
Aliquam- z łac. maluj
Anguis- z łac. wąż
Witam,
OdpowiedzUsuńwięc Harry tak naprawdę jest synem Toma, Lilli zabrała go po tym jak sama straciła swoje w walce z jego matką...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie