Rozdział 4
Pierwsze dni szkolenia
- Witaj, Harry- powiedziała postać zdejmując kaptur.
Była piękną kobietą z regularnymi rysami twarzy. Miała
czarne jak smoła włosy sięgające kolan, które były splecione w warkocz. Poza
tym miała złote oczy podkreślone czarną kredką i mały, zgrabny nosek. Harry
uznał, że ma maksymalnie 30 lat. Wyglądała bardzo znajomo.
- Nazywam się Victoria Ravenox i zabiorę cię do zamku. Złap
mnie za rękę.
Harry posłusznie wykonał polecenie i po chwili był już w
ogromnej sali, zapewne treningowej.
- Zapewne masz jakieś pytania?- powiedziała uśmiechając się
- Jak będzie wyglądało szkolenie? Czego będę się uczył? Kto
będzie mnie uczyć? Czy będę musiał pić krew?
- Jak już wiesz, szkolenie będzie trwało 2 lata. Na nasze
miasto jest nałożona kopuła czasu, więc u was będzie to trwało 9 godzin.
Będziesz miał eliksiry, transmutację, zaklęcia i OPCM. Dodatkowo, zajęcia na
poprawę kondycji fizycznej, magię bezróżdżkową, oklumencję, legilimencję,
telepatię, animagię. Nauczysz się teleportować na różne sposoby, magię białą i
czarną, nekromancką, wampirzą oraz starożytną. Do tego dojdą zajęcia, które
pozwolą ci zapanować nad bólem oraz uzdrowicielstwo na poziomie podstawowym i
rozszerzonym. Nauczycieli poznasz jutro na śniadaniu. Przez kopułę czasu nie
będziesz się zmieniać w pełnię, ale gdy wrócisz, będziesz się zmieniać za
każdym razem w wampira.
- Dlaczego wydaje mi się, że ciebie znam?
- Może zacznę od początku. Tak naprawdę to nazywam się
Victoria Potter i jestem twoją matką chrzestną. Twój ojciec był moim bratem.
Ravenox to tylko przykrywka. Byłam przyjaciółką Syriusza. Poznałam go, gdy
byłam na czwartym roku Hogwartu. Syriusz był wtedy na szóstym. Zakochałam się.
Nie powiedziałam mu tego. Traktował mnie jak swoją młodszą siostrę. Bałam się,
że się ode mnie odwróci. Pewnego dnia, w czasie pełni, ktoś mnie zauważył, jak
zamieniam się w wampira. Od razu skontaktował się z Łowcami. Gdy ci się
dowiedzieli, zaczęli na mnie polować. Musiałam się ukryć. Wyjechałam z Anglii,
do miejsca, w którym to wszystko się zaczęło – zakończyła gorzko.
Harry patrzył na nią w niemałym szoku. Mam matkę
chrzestną!
- Dlaczego mnie nie zabrałaś wcześniej?
- To było bardzo niebezpieczne. Mieszkam w tym zamku. Tutaj
mogą wejść osoby, które ukończyły 16 lat. Gdybym cię zabrała, złamałabym prawo.
Byłabym wypędzona a wtedy na pewno by mnie znaleźli. Nawet nie wiesz, jak
bardzo chciałam rzucić wszystko w cholerę, przyjść i cię zabrać.
- Co się stało? – zapytał, widząc zamyśloną minę chrzestnej
- Zastanawia mnie jedno. Ani ja, ani Syriusz ani nikt inny
nie był przy twoim porodzie.
- Dlaczego to cię zastanawia?
- Twoi rodzice chcieli, abym ja i Syriusz byli razem z nimi.
Nie wiem co się stało, że zmienili zadnie. Ale nie mówmy już o tym. Co było,
minęło.
- Zgadzam się.
- Masz jeszcze jakieś pytania?
- Gdzie jest mój pokój i jak mam się nie zgubić w tym
wielkim zamczysku?
- Hehe, chodź, zaprowadzę cię. Tam będziesz miał mapkę.
Harry posłusznie
poszedł za swoją matką chrzestną.
- Jak mam się do ciebie zwracać?
- Jak chcesz. Tylko nie nazywaj mnie „mama” bo się czuję
staro.
- Dobra Viki
- Dobranoc
- Do jutra.
Zadowolony wszedł do pokoju, a raczej do komnaty. Ogromne
pomieszczenie z wielkim łóżkiem, na którym leżała fioletowa pościel. Ściana nad
łóżkiem była koloru świeżej trawy. Po prawej stronie łóżka była szafka nocna.
Prawa oraz lewa ściana była fioletowa. Po prawej były meble, a po lewej stało
biurko, obok którego znajdowały się drzwi do łazienki. Naprzeciw łóżka była
ciemnobrązowa kanapa z dwoma fotelami tego samego koloru. Na wszystkich
ścianach znajdowały się sylwetki różnorodnych zwierząt. Nad łóżkiem na całej
szerokości znajdowała się kobra, która była zmuszona podzielić się ścianą z
feniksem. Nad biurkiem były różnorodne ptaki, ale najbardziej wyróżniała się
ogromna sowa. Warto wspomnieć, że wszystkie zwierzęta się ruszały. Na
pozostałych ścianach, istoty zmieniały ciągle ściany. Były tam pegazy, jednorożce,
różnorodne gady i Merlin wie, co jeszcze.
Harry patrzył na swój nowy pokój z błyszczącymi oczami. Na
biurku leżała mapka i plan lekcji. Wystarczyło jedno spojrzenie na plan, by
uśmiech zszedł mu z twarzy.
PONIEDZIAŁEK:
·
Śniadanie 7.00
·
Transmutacja- 8.00 – 9.50 L
·
Eliksiry- 10.00 – 12.30 L
·
Obiad 12.30
·
Zajęcia fizyczne 14.00 – 16.50 RA
·
Oklumencja (legilimencja,
telepatia) 17.00 – 20.00 S
·
Kolacja 20.00
WTOREK:
·
Śniadanie 7.00
·
Animagia (teleportacja) 8.00 – 8.50
RO
·
OPCM 9.00 – 10.50 L
·
Niewerbalna (bezrożdżkowa) 11.00 –
12.30 L
·
Obiad 12.30
·
Zajęcia fizyczne 14.00 – 16.50 RA
·
Magia nekromacka 17.00 – 19.00 V
·
Kolacja 20.00
ŚRODA:
·
Śniadanie 7.00
·
Uzdrowicielstwo 8.00 – 9.50 RO
·
Odporność na ból 10.00 – 10.50 RO
·
Magia czarna (biała) 11.00 – 12.30
RO
·
Obiad 12.30
·
Zajęcia fizyczne 14.00 – 16.50 RA
·
Broń biała (walka wręcz) 17.00 –
20.00 RA
·
Kolacja 20.00
CZWARTEK:
·
Śniadanie 7.00
·
Transmutacja 8.00 – 8.50 L
·
Magia starożytna 9.00 – 12.30 V
·
Obiad 12.30
·
Zajęcia fizyczne 14.00 – 15.50 RA
·
Magia wampirza 16.00 – 16.50 V
·
Eliksiry 17.00 – 18.50 L
·
Niewerbalna (bezróżdżkowa) 19.00 –
20.00 L
·
Kolacja 20.00
PIĄTEK:
·
Śniadanie 7.00
·
Oklumencja (legilimencja,
telepatia) 8.00 – 9.50 S
·
OPCM 10.00 – 10.50 L
·
Animagia (teleportacja) 11.00 –
12.30 RO
·
Obiad 12.30
·
Zajęcia fizyczne 14.00 – 14.50 RA
·
Magia nekromacka 15.00 – 16.50 V
·
Uzdrowicielstwo 17.00 – 17.50 RO
·
Magia czarna (biała) 18.00 – 20.00
RO
·
Kolacja 20.00
SOBOTA:
·
Śniadanie 7.00
·
Broń biała (walka wręcz) 8.00 – 9.50
RA
·
Magia wampirza 10.00 – 12.30 V
·
Obiad 12.30
·
Magia starożytna 14.00 – 15.50 V
·
Zaklęcia 16.00 – 18.00 L
·
Kolacja 20.00
NIEDZIELA:
·
Śniadanie 8.00
·
Broń biała (walka wręcz) 9.00 –
11.00 RA
·
Obiad 12.30
·
Magia wampirza (nekromacka,
starożytna) 14.00- 17.00 V
·
Kolacja 20.00
L – Liliana
RO – Rosana
S – Seth
RA – Raven
V – Victoria
Mam nadzieję, że nie jestem tu sam – pomyślał, po
czym wziął prysznic i poszedł spać.
Obudził się o 6 rano. Zrobił poranną toaletę i wyszedł do
jadalni, do której dostał się za pomocą mapki.
Gdy tylko przeszedł próg, zauważył ogromny stół prezydialny,
przy którym siedziało kilkanaście osób. Na środku siedziała jego matka
chrzestna, która rozmawiała z jakąś kobietą. Gdy go zauważyła, wstała z
krzesła.
- Witaj Harry, jak się spało?
- Siemka Viki, bardzo dobrze.
- To twoi nauczyciele
Harry spojrzał na osoby, które wstały. Po prawej stronie
Viki stał mężczyzna średniego wzrostu, twarz miał srogą i obojętną, przypomina
mu trochę Snape’a, ale ten miał lśniące, czarne jak smoła włosy związane w
koński ogon. Miał około 40 lat. Po prawej stronie stały bliźniaczki, miały
krótkie, białe włosy, które lekko falowały. Małe noski i soczyste usta dodawały
uroku. Różniły się jedynie kolorem oczu. Pierwsza miała czarne, a druga
brązowe. Wyglądały na 30 lat. Obok nich jedno miejsce było puste.
Każdy z nauczycieli siedział po jednej stronie stołu, a po
drugiej stronie były cztery wolne nakrycia. Viki wskazała mu nakrycie
naprzeciwko niej, więc Harry usiadł.
- Oto Seth – wskazała na mężczyznę po prawej – Liliana i
Rosana – bliźniaczki uśmiechnęły się i pomachały.
- A kto tu siedzi?
- Ach, tu siedzi Raven. Miał pilną sprawę, ale zaraz
powinien przyjść.
Rzeczywiście, po chwili wszedł młody mężczyzna i usiadł na
miejscu. Ich oczy się spotkały. Harry poczuł się jak zahipnotyzowany. Raven
wyglądał na 20 lat, miał wesołe, morskie oczy, które się do niego uśmiechały.
Czerwone włosy miał postawione na żel. Jego rysy twarzy były podkreślone, przez
co dodawały mu uroku. Dopiero po chwili Harry zdał sobie sprawę, że ciągle na
niego patrzy. Spuścił wzrok, lekko zarumieniony.
Te oczy. Mógłby patrzeć na nie godzinami. Chciał w nich
zatonąć. Nie, stop! Tak nie można. To mój uczeń. Mam go uczyć, a nie wdawać się
z nim w romans. To nie w porządku. Muszę postarać się nie patrzeć w te
przecudowne, zielone oczy. Merlinie, co się ze mną dzieje? Co to za uczucie?
Dobra, koniec tego dobrego. Czas odwrócić wzrok, teraz, no dalej. Cholera, będzie
ciężko nie patrzeć w te piękne oczka. Koniec!!!
- Jeszcze dzisiaj przyjedzie tutaj trójka nowych uczniów. To
są ich nauczyciele – wskazała na pozostałe wampiry.
Harry po chwili zaczął jeść. Nałożył sobie podwójną porcję,
żeby nie zemdleć na trudnych lekcjach. Zauważył, że większość dzbanków było
wypełnione szkarłatną cieczą. Na początku nie mógł patrzeć na pozostałych,
którzy sączą krew, jakby to był napój, lecz po chwili już nie zwracał na to
uwagi. Dokończył śniadanie i poczekał na swoją nauczycielkę.
Liliana zaprowadziła
go do sali, w której miał mieć od tej pory większość zajęć. Był czwartek, więc
Harry miał transmutację. Lili okazała się być bardzo pogodna i wyrozumiała.
Bardzo dobrze tłumaczyła, dlatego Harry był zadowolony. Od razu znaleźli
wspólny język. Nim się obejrzeli, lekcja minęła. Miał nadzieję, że Rosana
będzie taka jak siostra.
Magia starożytna
okazała się być trudna, ale Harry się nie skarżył. Jego matka chrzestna
tłumaczyła równie dobrze, jak Liliana jak nie lepiej. Po trudnej lekcji Harry
udał się do jadalni…
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały, Vici okazała się jego matka chrzestną, Raven to niepotrafił oderwać wzroku od Harrego to było ekstra...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie