Strasznie przepraszam za tak długi czas nieobecności. Moja wena
mnie olała i zrobiła sobie wakacje. Mam nadzieję, że ktokolwiek czyta moje
wypociny. Jeśli tak, to proszę o komentarze. Postaram się wstawić kolejny
rozdział jak najszybciej.
Dagna
Płecha – cieszę
się, że ci się spodobało. Mam nadzieję, że kolejny rozdział cię nie zawiedzie
:D
Rina
L. – niezmiernie mi miło J
Ginger
– dziękuję za miłe słowa :D
W lesie
Fala światła przepłynęła po pokoju, by po chwili wrócić i z
impetem uderzyć w nic niespodziewającego się chłopaka. Harry instynktownie
zamknął oczy, by po chwili poczuć jak światło próbuje rozerwać go z każdej
strony. Dla zwykłego śmiertelnika ten ból byłby niewyobrażalny, jednak Harry
był przyzwyczajony do bólu. Od zawsze ból był nieodłącznym elementem jego
egzystencji. Po tylu latach maltretowania i poniżana nauczył się z tym żyć.
Jego nauczyciel na szkoleniu był szczerze zdziwiony, gdy po jedynie trzech
dniach potrafił w milczeniu przetrzymać zaklęcie torturujące. Lekki grymas,
który w ułamku sekundy zniknął z twarzy chłopaka był dowodem, że w ogóle coś
poczuł.
Zniknął z gabinetu, by po chwili spaść z dziesięciu metrów
na ostre skały. Tylko szybki refleks uchronił go od upadku, który zapewne
przyniósłby ze sobą niemiłe konsekwencje. W ułamku sekundy zmienił się w
pięknego orła, który już bezpiecznie wylądował na ziemi.
Harry już jako człowiek sprawdził, czy wszystko jest na
swoim miejscu. Na szczęście, każdy ze sztyletów przylegał do nogi a nieodłączna
katana lekko obciążała plecy. Dopiero teraz pozwolił sobie na sprawdzenie,
gdzie się znajduje. Przed nim rozciągał się ogromny las, z którego biła aura
mocy. Pozwolił sobie na lekkie rozluźnienie. Po prostu uwielbiał takie lasy,
kochał kryjące się w nich tajemnice. Czuł się bezpiecznie w samym sercu
gęstwiny, która jest domem dla niezwykłych zwierząt. Utożsamiał się z naturą
pozwalając, by ta troskliwie się nim zajęła. Dla niego las był jak kochająca
matka, która cieszy się z powrotu syna.
Po krótkiej chwili spędzonej na kontemplacji, ruszył
spokojnym krokiem w stronę puszczy. Jego oczy po krótkiej chwili przyzwyczaiły
się do ciemności, która pojawiła się, gdy tylko przeszedł kilka kroków w głąb
lasu. Dzikość, która się ukazała była zniewalająca. Drzewa pokazywały mu swoją
potęgę stojąc dumnie. Nieokiełznane pnącza, dzika trawa i te rośliny, które
wydają się być jedyne w swoim rodzaju. To po prostu było piękne.
Nie wiedział, ile czasu już spędził w środku. Słońce nie
docierało do niego. Gęste korony drzew nie pozwalały na to. Szedł powoli
rozglądając się na wszystkie strony. Medalion wiszący na szyi wskazywał drogę,
lekko ciągnąc go w stronę celu.
W pewnym momencie zatrzymał się. Łańcuszek nieprzyjemnie
podrażniał jego skórę. To było dziwne. Jeszcze ani razu nie spotkał nic, co
mogło zagrażać jego życiu. Miał nieprzyjemne wrażenie, że coś mu umyka.
Spojrzał na rozciągającą się przed nim skarpę. Miała może z
piętnaście metrów? Jego wyczulony zmysł wzroku dostrzegł małe wgłębienie w
ziemi, które mogłoby być tunelem. Medalion po prostu wyrywał mu się z rąk w
jego stronę. Chciał już zmienić się w ptaka, dzięki któremu mógłby spokojnie
zlecieć na dół, kiedy usłyszał głośny ryk dochodzący zza jego pleców. Powoli
odwrócił się o 180 stopni, by zobaczyć przyczynę dźwięku. Jego źrenice
rozszerzyły się, gdy go zobaczył. Przed nim stała postać przypominająca
człowieka, mierząca około dwa metry. Skóra porośnięta była brązowym futrem. Niegdyś
przystojna twarz była rozorana przez liczne blizny pozostawione po pazurach
jakiegoś drapieżnika.
Odruchowo cofnął się o krok, popełniając tym niewyobrażalny
błąd. Postać poruszyła się wyrwana jakby z letargu i warknęła. Nie słysząc
odpowiedzi postanowiła użyć swojego zmysłu węchu. Harry jak zahipnotyzowany
obserwował postać, która z dziką gracją szła w jego kierunku. Obeszła go
dookoła wydając pomruk aprobaty, czym przywróciła Harry’ego do rzeczywistości.
Harry uważnie obserwował drapieżnika nie ważąc się ruszyć choćby o milimetr.
Bestia kilka razy okrążyła chłopaka, co chwilą powarkując.
Postać była coraz bliżej, co chwila wąchając i dotykając. I
gdy już miała przejechać ostrymi pazurami po policzku Harry’ego, coś
zaszeleściło w krzakach. Harry zdał sobie sprawę, że to może być jedyna szansa
na ucieczkę. Pomyślał o zwierzęciu, jak to zwykle robił, gdy chciał się
zmienić, jednak ku jemu przerażeniu nic się nie stało. Spróbował jeszcze raz,
ale z takim samym rezultatem.
Przeraził się nie na żarty, jednak, tak jak go wyszkolono,
zachował zimną krew. Przeleciał wzrokiem skarpę, niemal wzdychając z ulgą, gdy
zauważył lianę zwisającą z drzewa. Zerknął jeszcze na zwierzę, jednak to dalej
szukało w krzakach źródła hałasu.
Raz kozie śmierć.
Skoczył.
Jego mięśnie naprężyły się, gdy złapał się grubego pnącza.
Odwrócił się do góry nogami, owijając sobie bluszcz wokół stopy. Powoli zsuwał
się na dół, uważając na zwisające gałęzie.
Nie dane mu było się długo cieszyć. Harry zauważył, że liana
kończy się kilka metrów nad „ziemią”. W rzeczywistości podłoże było wyłożone
ostrymi kamieniami. Obok jednego z ich leżał groteskowo powykręcany szkielet
człowieka.
Bystre oczy dostrzegły prostszy głaz leżący ok. ośmiu metrów
od zwisającej liany. Spróbował jeszcze użyć magii, ale bez większych
rezultatów.
Postanowił się rozbujać. Najpierw powoli, potem z coraz
większą siłą. Pnącze zaprotestowało na takie traktowanie wydając z siebie
nieprzyjemne dźwięki. Harry jeszcze raz się poruszył przygotowując się do
skoku, kiedy nagle roślina puściła. Chłopak ustawił się pod odpowiednim kątem,
lecąc prosto w stronę ostrych odłamków. Ciszę przerwał dźwięk rozrywającego
materiału. Całe ramię młodzieńca zostało rozorane przez ostrą krawędź bloku.
Krew rozbryzgała się po podłożu, szybko pozbywając Harry’ego energii. Ten, na
wpół świadomie sięgnął po saszetkę, wyjmując kilka fiolek. Rana była na tyle
głęboka, by użycie dyptamu nie zdziałało za wiele. Chłopak odkorkował flakonik
z kolorową substancją, którą rozprowadził bezpośrednio na ranę. Łzy feniksa
wleciały do środka, odbudowując naderwaną tkankę. Po chwili po ranie zostało
tylko lekkie zaczerwienienie. Zadowolony wypił łyk, by uzdrowić pozostałe
potencjalne obrażenia po upadku.
Teraz, gdy pozbył się wszelkich urazów, powoli wstał i
rozejrzał się. Pozostawiona przez niego krew mogłaby zwabić niebezpieczne
zwierzęta. Niedobrze. Harry skupił się na swojej mocy na chwilę
zamykając oczy. Jeżeli nie usunie plam oraz zapachu, zlecą się wszystkie
drapieżniki wraz z tym na górze. Spróbował jeszcze raz użyć magii. No
proszę, muszę zdobyć tą książkę, zrobię wszystko!!!
I wtedy stało się. Czysta energia eksplodowała z niego
rozchodząc się po lesie. Zwierzęta, które podkradały się do niego zawróciły
przerażone.
Harry powoli otworzył oczy. Źrenice gwałtownie się
rozszerzyły, gdy zobaczył to, co zrobił. Wszystkie kamienie o promieniu
dwudziestu stóp od niego popękały zamieniając się w drobny żwir. Z niewielkiego
krateru, a którym stał, unosiły się kłęby dymu. Skalna półka, na której znajdował
się pięć minut temu, zsunęła się na dół. Jego włosy unosiły się wysoko, jakby
potraktowano je prądem.
Powoli, otrząsając się z amoku, ruszył w stronę wgłębienia.
Wkroczył do środka wraz z cichym odgłosem butów lekko stąpających po
powierzchni skalnej. Musiał dostosować się do ciemności panującej w środku. Po
chwili zapomniany już medalion zaczął emitować zielonkawym światłem. Impuls
mocy rozświetlił całe pomieszczenie, zapalając okoliczne pochodnie. Jego oczom
ukazała się ogromna płyta skalna, wyglądająca trochę jak ołtarz. Rozejrzał się
dookoła. Spojrzenie zatrzymało się na ścianie, gdzie umieszczone zostały dziwne
malunki. Na pierwszy rzut oka były niewyraźne, ale kiedy podszedł bliżej, by
dokładniej przyjrzeć im się, mgiełka opadła ukazując instrukcje.
Intuicja podpowiadała, że wszystko w porządku, kiedy
zdejmował koszulkę. Rzucił ją gdzieś na podłogę przyglądając się rysunkom na
ścianie. Z lekkim wahaniem, położył się na plecach na kamiennym ołtarzu, mając
na szyi medalion. Oczy zaczęły mu ciążyć, a głowa bolała, jakby rozsadzano ją
na miliony kawałeczków. Reszty nie pamiętał.
"Mam nadzieję, że ktokolwiek czyta moje wypociny" - tak czytamy i czekamy na kolejny super rozdział. Ale przygoda w lesie:)
OdpowiedzUsuńCoooo byyyyyłoooooo daaaaleeeeej? Kieeeeeedyyyyyyy nooooooooooooowyyyyyyyyyyyy rooooozdziaaaaaał? Zapewniam cię, czytam twoje wypociny i naprawdę nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Czemu każda autorka kończy w takim miejscu? Rozumiem, "zachęcenie" do przeczytania kolejnych rozdziałów, ale to jednak potrafi być denerwujące, więc pytam ponownie: kiedy mogę się spodziewać nowego rozdziału?
OdpowiedzUsuńChcę się dowiedzieć, co się stanie, kiedy Harry się obudzi! Ciekawość mnie zżera! W mojej głowie już się tworzą dziwne wyobrażenia... Może obudzi się z nową blizną, a ta księga będzie leżała obok niego? Albo będzie leżał na zakrwawionym ołtarzu bez ręki, a w ścianie będą nowe drzwi? Lub odzyska przytomność w nieznanym miejscu, w łóżku, na krześle obok będzie siedział jakiś staruszek, i Harry będzie musiał przejść jeszcze próbę w stylu "mogę ci dać złoto, jeśli zrezygnujesz z księgi", czy "Dostaniesz księgę, kiedy ułożysz te puzzle 1 000 000 000 000 000 000 (trylion... chyba) fragmentów. Bez magii". Yyy... Dobra, już nie kombinuję.
Pozdrawiam,
Niktoś.
uhh... napisałam taki fajny długi komentarz ale mi się usunął :/ nie mam pojęcia dlaczego :/ a jest za późno i już nie mam siły pisać go jeszcze raz :/ w każdym razie w skrócie - bardzo , bardzo , bardzo mi się podobało , już nie mogę cię doczekać kolejnej notki i życzę dużo weny , natchnienia i wór pomysłów oraz wszystkiego co potrzeba do pisania cudnych rozdziałów ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z niecierpliwością .
Hahaha... rozkręcasz się. W końcu napiszę swój PIERWSZY komentarz. Od czego tu zacząć... hym... A, mam. Blog fajny fabuła ciekawa, nawiązują do wcześniejszego rozdziału liczę na jakiś romans Harry'ego z Evanem. :D A co do tego rozdziału, to co się będzie dziać dalej. Tak się nie kończy to po prostu wredne, ale czego ja miałam się po tobie spodziewać?
OdpowiedzUsuńPooozdrawiam gorąco. Paulina. :D
Kiedy planujesz coś dodać? Wpadłam tu dzisiaj i zostanę na dłużej! :D ciekawie piszesz, wkręciła mnie ta historia.
OdpowiedzUsuńCo zainspirowało cię do wyścigów? Nawiązanie do poprzednich rozdziałów :D
Wampiry! Tylko Odynie błagam, nie te świecące na słońcu :) nie to że coś do nich mam, tylko, no cóż, chyba wampiry powinny być kapkę bardziej drapieżne. Jestem ciekawa jak skończy się ta wyprawa!
Życzę weny!
Do kolejnej notki!
Postaram się skomentować
Hmmm... Jak by tu zacząć... Może tak: Czytam tego bloga od początku, jednak nie bardzo mogę komentować. Znalazłam cię jeszcze na onecie i powiem tyle: OPOWIADANIE SUPER, FABUŁA EKSTRA, TYLKO WEŹ ZRÓB COŚ Z WENĄ!!! POGOŃ JĄ I PRZYWIĄŻ NA STAŁE!!!! :) Plissss dawaj notki częściej... jestem w stanie wchodzić tu codziennie , a ty dalej nic nie dodałaś... Sama piszę więc wiem jak trudno jest złapać wenę. A jeśli myślisz, że nie masz czytelników to jesteś w wielkim błędzie! Lepiej pisać dla kilku wytrwałych czytelników, niż dla całej masy ludzi którzy mają cię gdzieś!!! A jak ci brakuje pomysłów to poproś kogoś! Patrząc na wcześniejsze komentarze to niektórzy (na czele ze mną :D ) sami domyślają sobie dalszą część :) Nawet jak nie masz kolejnego rozdziału to przynajmniej napisz, że żyjesz! Dobra, już się uspokajam.... Czekam na dalsze notki! Postaram się skomentować :)
OdpowiedzUsuńAliss
Ps. Sorry jeżeli uznasz to za obrazę, wiedz, że to nie było moim zamiarem... Dużo weny!!!
A.
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, chyba w tym lesie nie można używać magii, ale Harremu udało się ją uwolnić, siejąc za razem spustoszenie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie