wtorek, 12 sierpnia 2014


Strasznie przepraszam za tak długi czas nieobecności. Moja wena mnie olała i zrobiła sobie wakacje. Mam nadzieję, że ktokolwiek czyta moje wypociny. Jeśli tak, to proszę o komentarze. Postaram się wstawić kolejny rozdział jak najszybciej.

Dagna Płecha – cieszę się, że ci się spodobało. Mam nadzieję, że kolejny rozdział cię nie zawiedzie :D
Rina L. – niezmiernie mi miło J
Ginger – dziękuję za miłe słowa :D


Rozdział 14
W lesie
  
Fala światła przepłynęła po pokoju, by po chwili wrócić i z impetem uderzyć w nic niespodziewającego się chłopaka. Harry instynktownie zamknął oczy, by po chwili poczuć jak światło próbuje rozerwać go z każdej strony. Dla zwykłego śmiertelnika ten ból byłby niewyobrażalny, jednak Harry był przyzwyczajony do bólu. Od zawsze ból był nieodłącznym elementem jego egzystencji. Po tylu latach maltretowania i poniżana nauczył się z tym żyć. Jego nauczyciel na szkoleniu był szczerze zdziwiony, gdy po jedynie trzech dniach potrafił w milczeniu przetrzymać zaklęcie torturujące. Lekki grymas, który w ułamku sekundy zniknął z twarzy chłopaka był dowodem, że w ogóle coś poczuł.


Zniknął z gabinetu, by po chwili spaść z dziesięciu metrów na ostre skały. Tylko szybki refleks uchronił go od upadku, który zapewne przyniósłby ze sobą niemiłe konsekwencje. W ułamku sekundy zmienił się w pięknego orła, który już bezpiecznie wylądował na ziemi.

Harry już jako człowiek sprawdził, czy wszystko jest na swoim miejscu. Na szczęście, każdy ze sztyletów przylegał do nogi a nieodłączna katana lekko obciążała plecy. Dopiero teraz pozwolił sobie na sprawdzenie, gdzie się znajduje. Przed nim rozciągał się ogromny las, z którego biła aura mocy. Pozwolił sobie na lekkie rozluźnienie. Po prostu uwielbiał takie lasy, kochał kryjące się w nich tajemnice. Czuł się bezpiecznie w samym sercu gęstwiny, która jest domem dla niezwykłych zwierząt. Utożsamiał się z naturą pozwalając, by ta troskliwie się nim zajęła. Dla niego las był jak kochająca matka, która cieszy się z powrotu syna.

Po krótkiej chwili spędzonej na kontemplacji, ruszył spokojnym krokiem w stronę puszczy. Jego oczy po krótkiej chwili przyzwyczaiły się do ciemności, która pojawiła się, gdy tylko przeszedł kilka kroków w głąb lasu. Dzikość, która się ukazała była zniewalająca. Drzewa pokazywały mu swoją potęgę stojąc dumnie. Nieokiełznane pnącza, dzika trawa i te rośliny, które wydają się być jedyne w swoim rodzaju. To po prostu było piękne.

Nie wiedział, ile czasu już spędził w środku. Słońce nie docierało do niego. Gęste korony drzew nie pozwalały na to. Szedł powoli rozglądając się na wszystkie strony. Medalion wiszący na szyi wskazywał drogę, lekko ciągnąc go w stronę celu.

W pewnym momencie zatrzymał się. Łańcuszek nieprzyjemnie podrażniał jego skórę. To było dziwne. Jeszcze ani razu nie spotkał nic, co mogło zagrażać jego życiu. Miał nieprzyjemne wrażenie, że coś mu umyka.

Spojrzał na rozciągającą się przed nim skarpę. Miała może z piętnaście metrów? Jego wyczulony zmysł wzroku dostrzegł małe wgłębienie w ziemi, które mogłoby być tunelem. Medalion po prostu wyrywał mu się z rąk w jego stronę. Chciał już zmienić się w ptaka, dzięki któremu mógłby spokojnie zlecieć na dół, kiedy usłyszał głośny ryk dochodzący zza jego pleców. Powoli odwrócił się o 180 stopni, by zobaczyć przyczynę dźwięku. Jego źrenice rozszerzyły się, gdy go zobaczył. Przed nim stała postać przypominająca człowieka, mierząca około dwa metry. Skóra porośnięta była brązowym futrem. Niegdyś przystojna twarz była rozorana przez liczne blizny pozostawione po pazurach jakiegoś drapieżnika.  

Odruchowo cofnął się o krok, popełniając tym niewyobrażalny błąd. Postać poruszyła się wyrwana jakby z letargu i warknęła. Nie słysząc odpowiedzi postanowiła użyć swojego zmysłu węchu. Harry jak zahipnotyzowany obserwował postać, która z dziką gracją szła w jego kierunku. Obeszła go dookoła wydając pomruk aprobaty, czym przywróciła Harry’ego do rzeczywistości. Harry uważnie obserwował drapieżnika nie ważąc się ruszyć choćby o milimetr. Bestia kilka razy okrążyła chłopaka, co chwilą powarkując.

Postać była coraz bliżej, co chwila wąchając i dotykając. I gdy już miała przejechać ostrymi pazurami po policzku Harry’ego, coś zaszeleściło w krzakach. Harry zdał sobie sprawę, że to może być jedyna szansa na ucieczkę. Pomyślał o zwierzęciu, jak to zwykle robił, gdy chciał się zmienić, jednak ku jemu przerażeniu nic się nie stało. Spróbował jeszcze raz, ale z takim samym rezultatem.

Przeraził się nie na żarty, jednak, tak jak go wyszkolono, zachował zimną krew. Przeleciał wzrokiem skarpę, niemal wzdychając z ulgą, gdy zauważył lianę zwisającą z drzewa. Zerknął jeszcze na zwierzę, jednak to dalej szukało w krzakach źródła hałasu.

Raz kozie śmierć.

Skoczył.

Jego mięśnie naprężyły się, gdy złapał się grubego pnącza. Odwrócił się do góry nogami, owijając sobie bluszcz wokół stopy. Powoli zsuwał się na dół, uważając na zwisające gałęzie.

Nie dane mu było się długo cieszyć. Harry zauważył, że liana kończy się kilka metrów nad „ziemią”. W rzeczywistości podłoże było wyłożone ostrymi kamieniami. Obok jednego z ich leżał groteskowo powykręcany szkielet człowieka.

Bystre oczy dostrzegły prostszy głaz leżący ok. ośmiu metrów od zwisającej liany. Spróbował jeszcze użyć magii, ale bez większych rezultatów.

Postanowił się rozbujać. Najpierw powoli, potem z coraz większą siłą. Pnącze zaprotestowało na takie traktowanie wydając z siebie nieprzyjemne dźwięki. Harry jeszcze raz się poruszył przygotowując się do skoku, kiedy nagle roślina puściła. Chłopak ustawił się pod odpowiednim kątem, lecąc prosto w stronę ostrych odłamków. Ciszę przerwał dźwięk rozrywającego materiału. Całe ramię młodzieńca zostało rozorane przez ostrą krawędź bloku. Krew rozbryzgała się po podłożu, szybko pozbywając Harry’ego energii. Ten, na wpół świadomie sięgnął po saszetkę, wyjmując kilka fiolek. Rana była na tyle głęboka, by użycie dyptamu nie zdziałało za wiele. Chłopak odkorkował flakonik z kolorową substancją, którą rozprowadził bezpośrednio na ranę. Łzy feniksa wleciały do środka, odbudowując naderwaną tkankę. Po chwili po ranie zostało tylko lekkie zaczerwienienie. Zadowolony wypił łyk, by uzdrowić pozostałe potencjalne obrażenia po upadku.

Teraz, gdy pozbył się wszelkich urazów, powoli wstał i rozejrzał się. Pozostawiona przez niego krew mogłaby zwabić niebezpieczne zwierzęta. Niedobrze. Harry skupił się na swojej mocy na chwilę zamykając oczy. Jeżeli nie usunie plam oraz zapachu, zlecą się wszystkie drapieżniki wraz z tym na górze. Spróbował jeszcze raz użyć magii. No proszę, muszę zdobyć tą książkę, zrobię wszystko!!!

I wtedy stało się. Czysta energia eksplodowała z niego rozchodząc się po lesie. Zwierzęta, które podkradały się do niego zawróciły przerażone.

Harry powoli otworzył oczy. Źrenice gwałtownie się rozszerzyły, gdy zobaczył to, co zrobił. Wszystkie kamienie o promieniu dwudziestu stóp od niego popękały zamieniając się w drobny żwir. Z niewielkiego krateru, a którym stał, unosiły się kłęby dymu. Skalna półka, na której znajdował się pięć minut temu, zsunęła się na dół. Jego włosy unosiły się wysoko, jakby potraktowano je prądem.

Powoli, otrząsając się z amoku, ruszył w stronę wgłębienia. Wkroczył do środka wraz z cichym odgłosem butów lekko stąpających po powierzchni skalnej. Musiał dostosować się do ciemności panującej w środku. Po chwili zapomniany już medalion zaczął emitować zielonkawym światłem. Impuls mocy rozświetlił całe pomieszczenie, zapalając okoliczne pochodnie. Jego oczom ukazała się ogromna płyta skalna, wyglądająca trochę jak ołtarz. Rozejrzał się dookoła. Spojrzenie zatrzymało się na ścianie, gdzie umieszczone zostały dziwne malunki. Na pierwszy rzut oka były niewyraźne, ale kiedy podszedł bliżej, by dokładniej przyjrzeć im się, mgiełka opadła ukazując instrukcje.

Intuicja podpowiadała, że wszystko w porządku, kiedy zdejmował koszulkę. Rzucił ją gdzieś na podłogę przyglądając się rysunkom na ścianie. Z lekkim wahaniem, położył się na plecach na kamiennym ołtarzu, mając na szyi medalion. Oczy zaczęły mu ciążyć, a głowa bolała, jakby rozsadzano ją na miliony kawałeczków. Reszty nie pamiętał.


7 komentarzy:

  1. "Mam nadzieję, że ktokolwiek czyta moje wypociny" - tak czytamy i czekamy na kolejny super rozdział. Ale przygoda w lesie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coooo byyyyyłoooooo daaaaleeeeej? Kieeeeeedyyyyyyy nooooooooooooowyyyyyyyyyyyy rooooozdziaaaaaał? Zapewniam cię, czytam twoje wypociny i naprawdę nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Czemu każda autorka kończy w takim miejscu? Rozumiem, "zachęcenie" do przeczytania kolejnych rozdziałów, ale to jednak potrafi być denerwujące, więc pytam ponownie: kiedy mogę się spodziewać nowego rozdziału?
    Chcę się dowiedzieć, co się stanie, kiedy Harry się obudzi! Ciekawość mnie zżera! W mojej głowie już się tworzą dziwne wyobrażenia... Może obudzi się z nową blizną, a ta księga będzie leżała obok niego? Albo będzie leżał na zakrwawionym ołtarzu bez ręki, a w ścianie będą nowe drzwi? Lub odzyska przytomność w nieznanym miejscu, w łóżku, na krześle obok będzie siedział jakiś staruszek, i Harry będzie musiał przejść jeszcze próbę w stylu "mogę ci dać złoto, jeśli zrezygnujesz z księgi", czy "Dostaniesz księgę, kiedy ułożysz te puzzle 1 000 000 000 000 000 000 (trylion... chyba) fragmentów. Bez magii". Yyy... Dobra, już nie kombinuję.
    Pozdrawiam,
    Niktoś.

    OdpowiedzUsuń
  3. uhh... napisałam taki fajny długi komentarz ale mi się usunął :/ nie mam pojęcia dlaczego :/ a jest za późno i już nie mam siły pisać go jeszcze raz :/ w każdym razie w skrócie - bardzo , bardzo , bardzo mi się podobało , już nie mogę cię doczekać kolejnej notki i życzę dużo weny , natchnienia i wór pomysłów oraz wszystkiego co potrzeba do pisania cudnych rozdziałów ;)
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością .

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha... rozkręcasz się. W końcu napiszę swój PIERWSZY komentarz. Od czego tu zacząć... hym... A, mam. Blog fajny fabuła ciekawa, nawiązują do wcześniejszego rozdziału liczę na jakiś romans Harry'ego z Evanem. :D A co do tego rozdziału, to co się będzie dziać dalej. Tak się nie kończy to po prostu wredne, ale czego ja miałam się po tobie spodziewać?
    Pooozdrawiam gorąco. Paulina. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy planujesz coś dodać? Wpadłam tu dzisiaj i zostanę na dłużej! :D ciekawie piszesz, wkręciła mnie ta historia.
    Co zainspirowało cię do wyścigów? Nawiązanie do poprzednich rozdziałów :D
    Wampiry! Tylko Odynie błagam, nie te świecące na słońcu :) nie to że coś do nich mam, tylko, no cóż, chyba wampiry powinny być kapkę bardziej drapieżne. Jestem ciekawa jak skończy się ta wyprawa!
    Życzę weny!
    Do kolejnej notki!
    Postaram się skomentować

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm... Jak by tu zacząć... Może tak: Czytam tego bloga od początku, jednak nie bardzo mogę komentować. Znalazłam cię jeszcze na onecie i powiem tyle: OPOWIADANIE SUPER, FABUŁA EKSTRA, TYLKO WEŹ ZRÓB COŚ Z WENĄ!!! POGOŃ JĄ I PRZYWIĄŻ NA STAŁE!!!! :) Plissss dawaj notki częściej... jestem w stanie wchodzić tu codziennie , a ty dalej nic nie dodałaś... Sama piszę więc wiem jak trudno jest złapać wenę. A jeśli myślisz, że nie masz czytelników to jesteś w wielkim błędzie! Lepiej pisać dla kilku wytrwałych czytelników, niż dla całej masy ludzi którzy mają cię gdzieś!!! A jak ci brakuje pomysłów to poproś kogoś! Patrząc na wcześniejsze komentarze to niektórzy (na czele ze mną :D ) sami domyślają sobie dalszą część :) Nawet jak nie masz kolejnego rozdziału to przynajmniej napisz, że żyjesz! Dobra, już się uspokajam.... Czekam na dalsze notki! Postaram się skomentować :)
    Aliss
    Ps. Sorry jeżeli uznasz to za obrazę, wiedz, że to nie było moim zamiarem... Dużo weny!!!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    wspaniały rozdział, chyba w tym lesie nie można używać magii, ale Harremu udało się ją uwolnić, siejąc za razem spustoszenie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń